Każdy musi wybrać, każdy musi zginąć, ale czemu się wcześniej nie pośmiać? - 7 i 8 odcinek „Fargo 2”

Tym, co najbardziej mnie ujęło w filmowym „Fargo” braci Coen z 1996r. był absolutnie wyjątkowy klimat, którego sekret tkwił przede wszystkim w niezwykłej płynności, z jaką opowieść przechodziła od kryminału, przez inteligentną (choć bezlitosną) krytykę społeczną i krwawe gore aż do czarnej komedii i groteski po to, by zaraz znów zmylić tropy i zakończyć tę gatunkową mieszankę kolejnym niespodziewanym akcentem z innego jeszcze porządku. Przyznam, że kiedy doszły mnie słuchy, że na motywach pełnometrażowego pierwowzoru ma powstać serial, nie byłam wolna od wątpliwości czy tak specyficzny klimat filmu uda się twórcom serialu w ich produkcji odtworzyć. Historię olbrzymiego sukcesu pierwszego sezonu znają wszyscy zaintersowani tematem, nie ma więc potrzeby, abym mówiła o rzeczach wiadomych. Obawa czy uda się powtórzyć ten spektakularny sukces powróciła przy okazji premiery drugiego sezonu – po premierze siódmego i ósmego odcinka „Fargo 2” muszę jednak stwierdzić, że znów zgrzeszyłam brakiem wiary. Najnowsze epizody śmiało można bowiem uznać za najlepsze, jakie do tej pory pokazano, zwłaszcza jeśli za kryterium powziąć cechę, o której tak się wyżej rozpisałam.

 

Od zawsze miałam słabość do filmowych hybryd, które mogąc pozwolić sobie na swobodę, jaką daje uwolnienie się od ograniczeń jednego gatunku, imponowały mi swoją werwą i świeżością. Gatunkowy misz-masz (zwłaszcza, kiedy robiony przez mistrzów, takiego Tarantino, Coenów czy Michaela Uppendahla i Randalla Einforna, reżyserów najnowszej odsłony krwawych zamieszek w Minnesocie, na ten przykład) zmusza do wzmożonej uwagi w trakcie seansu, każąc im w tej złożonej całości szukać elementów, schematów i wzorców znanych z różnych gatunków, by po rozpoznaniu konwencji ograć je i wyśmiać. Podobny zabieg skutkuje oczywiście pojawieniem się silnych emocji u oglądającego - nierzadko emocji tak odległych od siebie jak skrajnie odmienne są gatunki, które filmowcy z wizją potrafią jakimś sposobem zszyć ze sobą we wcale zgrabną całość. Jak życie kpi sobie z naszych planów, a scenarzyści z marzeń serialowych bohaterów, tak reżyserowie bezlitośnie wykpiewają oczekiwania widzów. Tak właśnie dzieje się w ostatnio wyemitowanych odcinkach drugiego sezonu „Fargo”.

 

Początek epizodu siódmego: znajdujemy się w zawalonej gazetami piwnicy-muzeum Blomquistów. Peggy (Kirsten Dunst) siedzi na schodach i wpatruje się w związanego Dodda Gerhardta (Jeffrey Donovan), którego wcześniej własnoręcznie obezwładniła, zastanawiając się co zrobić ze swoim życiem. Nagle zamiast zmaltretowanego zakładnika oczom naszej bohaterki ukazuje się uśmiechnięty założyciel Lifespring, programu szkoleniowego zdradzającego sposób na osiągnięcie szczęścia i spełnienia. Jak wiadomo Peggy miała w planach udział w tym rewelatorskim seminarium, morderstwo, próba zatuszowania go i ucieczka przed policją pokrzyżowały jej jednak szyki. W trakcie rozmowy z tym, bądź co bądź, dość niespodziewanym gościem, Peggy doznaje prawdziwego olśnienia i taką właśnie - rozpromienioną i z hasłem „Nie myśl o tym jaka chcesz być, tylko taka bądź” na ustach - zastaje ją jej mąż Ed (Jesse Plemons). Wraz z pojawieniem się osoby z zewnątrz, momentalnie zmienia się nasz odbiór tej sceny. Nie widzimy już tego, co Peggy, ale Gerhardta z dość nietęgą miną, który patrzy na Eda jak na wybawiciela - tak, to wciąż porywacz, ale ten przynajmniej wydaje się nie być wariatem. No i jak się tu nie uśmiechnąć?

 

Podobnie lekki, choć momentami dość makabryczny ton utrzymywany jest przez niemal całe dwa odcinki, w których małżeństwo Blomquistów daje prawdziwy popis swojego pozytywnego nastawienia do życia, co budzi prawdziwy podziw, jeśli przypomnieć sobie w jakiej sytuacji znajduje się ta dwójka. Mała próbka: Musimy ukrywać się przed policją w lesie? To wspaniale, tak dawno nigdzie nie wyjeżdżaliśmy. Mamy na koncie morderstwo, oszustwa i ucieczkę z więzienia? Ach, cóż to znaczy w obliczu tak znaczącej poprawy naszych relacji! Tak, Peggy spokojnie mogłaby prowadzić własne seminarium o samorealizacji.

 

Na fali tego dobrego samopoczucia Ed wpada na pomysł jak spożytkować Gerhardta, który tak nagle znalazł się w ich rękach. Ta nagła zmiana nastawienia budzi zdumienie i chyba też pewien podziw, widzowie szybko stają się jednak świadkami bezlitosnego zburzenia iluzji o zaczątkach błyskotliwej kariery Eda-gangstera. Pierwsze próby zażądania okupu w jego wykonaniu przypominają raczej zmagania akwizytora czy pracownika telefonii komórkowej bezskutecznie walczącego o uwagę i zainteresowanie swojego rozmówcy, a ten żałosny stan rzeczy odmienia dopiero szczęśliwy traf.

 

Wróćmy jednak do Peggy: w czasie gdy jej mąż próbuje dobić targu z mafiosami, pani Blomquist na samym początku sezonu, jest przekonany, że łatwo uda mu sterroryzować tę dziwną kobietę, która go więzi. Przy pomocy kuchennego noża i gotowanej fasoli Peggy udaje się go jednak nauczyć dobrych manier (w wolnym przekładzie: okaleczyć i skutecznie zastraszyć). Pomimo całej niechęci, jaką budzi postać Dodda, trudno nie czuć do niego czegoś na kształt współczucia. Rządy twardej ręki pani Blomquist nie trwają jednak długo - w zakładników i porywaczy wcielają coraz to inne osoby, a ta zamiana ról pokazuje, że w grze wciąż pozostało zaskakująco wielu graczy, z których z każdym trzeba się liczyć. Nagła zmiana dekoracji, komedia ustępuje thrillerowi a niedawny śmiech zamiera na ustach. Nie można być pewnym niczego poza tym, że na pewno zdarzy się coś, czego absolutnie się nie spodziewamy.

 

Powyższa konstatacja jest dobrym komentarzem podsumowującym losy najstarszej córki Dodda (Rachel Keller). Okazuje się, że jej milkliwy wuj (Angus Sampson) widzi więcej niż ktokolwiek śmiałby przypuszczać i jest zdolny do rzeczy, o jakie nikt by go chyba nie podejrzewał. No właśnie, w związku z tym wątkiem warto zauważyć, że zemsta i śmierć zbierają żniwo już także w kręgu samych rodzin uczestniczących w mafijnych porachunkach. Zdrada domaga się surowej kary, jak sami jednak mamy okazję zobaczyć istnieje zbrodnia większa niż sprzyjanie wrogom. Za błędy ojców płacić muszą ich dzieci, a spirala nienawiści i przemocy wydaje się nie tylko nakręcać, ale w ogóle nie mieć końca. Konieczność zadawania śmierci w tym brutalnym świecie wydaje się rzeczą oczywistą, pytanie brzmi z iloma duchami nasi bohaterowie będą potrafili jeszcze żyć?

 

O wysokości kosztów prowadzenia wojny zataczającej coraz szersze kręgi pewne wyobrażenie daje scena ukazująca zatłoczony pokój hotelowy, miejsce spotkań gangu Kansas City, z którego stopniowo ubywa ludzi, aż do momentu, kiedy zostaje w nim jeden tylko człowiek. Tak dramtyczny obrót spraw wiąże się oczywiście z szeregiem konsekwencji - jak mówi jeden z członków podobnie zdziesiątkowanej rodziny Gerhardtów, „za mało nas, żeby mówić prawdę”, kłamstwa i spiski wciąż będą zatem plenić się w najlepsze. Co z tego wyniknie? Wszystko rozstrzygnie się już w następny weekend, a ten wyczekiwany finał nie może odbyć się bez Was.

 

Autor: Karolina Osowska

Forum:

Data: 2016-01-29

Dodał: Karol

Temat: Uwaga

Tekst dobry. Ale zdjęcia z pierwszego sezonu.

Data: 2016-01-29

Dodał: Autorka

Temat: Re:Uwaga

Dzięki! A uwaga już zgłoszona, niedługo pojawią się właściwe fotosy, aktualniejsze ;).

Data: 2016-01-29

Dodał: Autorka

Temat: Re:Re:Uwaga

I już :)

Data: 2016-01-29

Dodał: Karol

Temat: Re:Re:Re:Uwaga

i od razu lepiej :) pozdrawiam

Wstaw nowy komentarz