Ze łzami w oczach: Alan Rickman

Co to był za tydzień... W poniedziałek na chwilę zatrzymał się świat dla wszystkich fanów Davida Bowie. Natomiast czwartek był jednym z najsmutniejszych dni dla wielu kinomanów. Odeszła ikona brytyjskiego filmu i teatru - aktor obdarzony jednym z najbardziej charakterystycznych głosów w kinie. Podejrzewam, że nie tylko ja odczułam śmierć Alana Rickmana jako stratę kogoś bliskiego.

 

Dla większości na zawsze pozostanie Severusem Snapem - tajemniczym, mrocznym profesorem eliksirów z Hogwartu. W wielu momentach sagi o przygodach Harry'ego Pottera, to właśnie on budził największe emocje, odbierając uwagę czytelników głównym postaciom. Moim zdaniem to definitywnie najlepsza postać, stworzona przez Rowling: spójna emocjonalnie, wiarygodna, niezwykle złożona. W dużej mierze dzięki temu, że obsadzono w  niej aktora, który wręcz idealnie pasuje do tej roli. Poczynając od sceny, w której Snape ujawnia swój stosunek do nowego ucznia (sceny, w której po raz pierwszy pojawia się na ekranie), poprzez momenty, w których notorycznie upokarza uczniów i drwi z profesorów – Alan Rickman stworzył najważniejszego profesora Hogwartu.

 

Dziś aż trudno uwierzyć, że karierę filmową otworzyła przed Rickmanem rola Hansa Grubera w „Szklanej pułapce” - rola, której początkowo nie chciał nawet przyjąć. To on zażądał, aby Gruber nosił garnitur zamiast „stroju terrorysty” i aby w jednej ze scen został zakładnikiem. Później był tyranem w westernie „Quigley na Antypodach”, sadystycznym policjantem w thrillerze „Closet Land” i szeryfem Nottinghamem w „Robin Hood: Książę złodziei”. Jak widać, Rickman solidnie zapracował na zostanie ekspertem od grania czarnych charakterów. Był Mesmerem, Rasputinem i irlandzkim politykiem, Eamonem De Valera w „Michaelu Collinsie”. Inne oblicze prezentował jako zmarły kochanek w „Prawdziwie, głęboko, do szaleństwa” i jako zdradzany mąż w „Z zamkniętymi oczami”. Prawdziwe ujście romantycznej naturze dał jednak dopiero w „Rozważnej i romantycznej” i w „To właśnie miłość”. Jednym z ostatnich filmów, w którym możemy podziwiać Rickmana jest „Eye in the Sky” w reżyserii Gavina Hooda. Na premierę czeka jeszcze „Alicja po drugiej stronie”, gdzie użyczył głosu Gąsienicy.

 

Alan Rickman nie tylko grał. W 1997 roku zadebiutował jako reżyser obrazem „Zimowy gość”, opartego na własnym scenariuszu. W główne role, matki i córki, wcieliły się Phyllida Law i Emma Thompson. W 2014 roku miał premierę film kostiumowy „Odrobina chaosu”. Rickman nie tylko wyreżyserował ten film, ale też zagrał w nim Ludwika XIV.

 

Ma na koncie m.in. Złotego Globa oraz statuetkę Emmy za rolę w „Rasputinie” i nagrodę BAFTA za występ w „Robin Hoodzie: Księciu złodziei”.

 

Możliwość pracy u jego boku była zaszczytem, nauką i inspiracją, o czym świadczą wypowiedzi, którymi żegnali go przyjaciele. Emma Thompson, w pożegnalnym oświadczeniu, wspominała humor, inteligencję, mądrość i dobroć Alana Rickmana: „Bezkompromisowość zrobiła z niego wielkiego artystę. Tak wiele nauczyłam się od niego – niedosłowny, cyniczny dowcip, jasność, z jaką widział większość spraw, w tym mnie oraz fakt, że nigdy nie szczędził mi możliwości obejrzenia tego widoku. (…) Uważam, że miałam ogromne szczęście, mogąc tak wiele razy pracować razem z nim i być przez niego reżyserowaną”. Daniel Radcliffe na facebooku napisał: „Alan Rickman był niezaprzeczalnie jednym z największych aktorów, z jakimi kiedykolwiek pracowałem”.

 

Dzięki różnorodnym, fantastycznym wcieleniom, Alan Rickman pozostanie w naszej świadomości na zawsze. Uczcijmy więc jego pamięć, włączając którąś z części przygód Harry'ego Pottera, „To właśnie miłość” czy „Szklaną pułapkę”.

 

Autor: Magda Mielke