„Czas na miłość”. Czas na radość życia!

Film Richarda Curtisa to świetnie skrojona historia, która pomimo tego, że obsadzona została w subtelnym klimacie fantasy, paradoksalnie jest tak bardzo przyziemna i realistyczna. Pokazuje życie dwojga ludzi w takich barwach, jakie zazwyczaj ono przybiera – czasem słońce czasem deszcz. I nie ważne, że główny bohater Tim może przenosić się w czasie, żeby zmieniać przeszłość na lepsze. Dobre i złe momenty przychodzą w każdej konfiguracji wydarzeń a Curtis pokazuje widzom, że radość z życia trzeba czerpać i brać je takim, jakie jest!

 

I niech żaden z potencjalnych widzów „Czasu na miłość” nie zraża się, że w stopce informacyjnej na temat produkcji Curtisa zaznaczono, że jest to gatunek fantasy. Tak wielu jest bowiem zwolenników wariacji na temat przenoszenia w czasie jak i ich przeciwników. Twórcy filmu zadbali jednak o to, aby w mało nachalny sposób sprzedać nam tą niezwykłą umiejętność głównego bohatera.

 

Tim (Domhnall Gleeson) dowiaduje się o niej od swojego ojca (Bill Nighy). Tajemnica przekazywana z pokolenie na pokolenie stała się przywilejem, z którego korzystać mogli tylko mężczyźni – ale czy pomimo cofania się w czasie można wystrzec się wszystkich życiowych dramatów? Po kolejnych wakacjach spędzonych w rodzinnej Kornwalii Tim postanawia wyjechać do Londynu. Znajduje tu pracę w kancelarii prawnej, ale głównym powodem opuszczenia sielankowej prowincji jest ogromna chęć znalezienia sobie dziewczyny. Podczas kolacji, na którą wybrał się z kolegą z nowej pracy, poznaje prześliczną Mary (Rachel McAdams). Jednak znajomość z nowo poznaną dziewczyną legnie w gruzach, kiedy Tim będzie musiał cofnąć się w czasie, aby pomóc swojemu współlokatorowi w uratowaniu jego kariery – w tym samym czasie, kiedy przebywałby akurat na kolacji z nowo poznaną Mary. Tim zostaje zmuszony do odszukania jej. Okazuje się jednak, że gdy spotykają się parę dni później na jednym z wernisaży, Mary nie kojarzy entuzjastycznie witającego się z nią chłopaka…

 

Film „Czas na miłość” ma wiele atutów. Jednym z nich jest zręczne połączenie dramatu, komedii, romansu i fantasy. Okazuje się, że Curtisowi udało się dokonać rzeczy trudnej do zrealizowania – pomimo rozbieżności gatunkowej stworzył bardzo spójny obraz. Wszystko do siebie pasuje, bo zostało dobrane w równych proporcjach. Nie jest za słodko ani za gorzko – nie ma też scen przerysowanych pod względem wizualnego ukazania „przenoszenia w czasie”. Historia Tima i Mary jest subtelna i bardzo nastrojowa, godna polecenia absolutnie każdemu widzowi. Za sukcesem „Czasu na miłość” w moich oczach stoi również Rachel McAdams (znana również z „Pamiętnika”, gdzie zagrała u boku Ryana Goslinga) – aktorka, której pojawienie się na ekranie wywołuje reakcje podobne do tych, które towarzyszą nam, gdy na pochmurnym niebie pojawia się słońce. Twórcy filmu wiedzieli jak rozpromienić tą historię, a znakomitym uzupełnieniem jest tu odtwórca głównej roli, Tima, czyli Domhnall Gleeson, który w świadomy sposób pokierował swoją postacią ukazując, w bardzo wiarygodny sposób, zarówno nieśmiałego, zagubionego 21-latka jak i dorosłego mężczyznę parę lat później, który ma za sobą bagaż doświadczeń – przeżytych niekiedy dwukrotnie a nawet i więcej razy. „Czas na miłość” jak najbardziej na plus – więcej nie powiem, sio do kina - nie pożałujecie!

 

Autor: Adam Plutowski

Forum:

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz