„Grawitacja” – jak daleko stąd, jak blisko…

Marzyliście kiedykolwiek o wybraniu się w kosmos? Jeśli tak, „Grawitacja” najprawdopodobniej sprawi, że zmienicie zdanie. Najbardziej nieograniczona przestrzeń, jaką można sobie wyobrazić, sprawia również wrażenie najbardziej klaustrofobicznej, kiedy tylko cokolwiek idzie niezgodnie z planem i człowiek przestaje panować nad wyznaczonym odcinkiem swoich działań. Wszechświat przeraża, ale również fascynuje… zupełnie jak ten film, w którym katastrofa statku kosmicznego sprawia, że pozbawieni tytułowej grawitacji bohaterowie walczą o przeżycie.

 

,,Grawitacja” to film kontrastów. Sandra Bullock i George Clooney występują jako astronauci, którzy biorą udział w rutynowej misji kosmicznej – ona to dr Ryan Stone, uzdolniona, ale stremowana debiutantka, a on to Matt Kowalski, stary wyga, który po wykonaniu misji ma przejść na emeryturę. Ta relacja będzie miała później kluczowe znaczenie dla rozwoju fabuły, zwłaszcza że w momencie katastrofy tak naprawdę nie wiemy niczego więcej o bohaterach i niewiele więcej dowiadujemy się i później. Inne postacie stanowią tło – albo widzimy je w oddaleniu, albo jedynie słyszymy.

 

Film czaruje olbrzymią ilością rozwiązań technicznych – fantastyczne długie ujęcia, w tym scena otwierająca film (około 18 minut bez cięcia montażowego!), różnorodne perspektywy (w trakcie wybuchu kamera próbuje opanować wszechobecny chaos, by po chwili skupić się przez dłuższy czas na twarzy Stone; kilka scen poznajemy również bezpośrednio z punktu widzenia jej postaci) czy wreszcie masa niesamowitych, zapierających dech w piersiach obrazów majestatycznej Matki Ziemi. Jeśli macie zamiar kiedykolwiek obejrzeć ten film, nie ma ku temu lepszego miejsca niż sala kinowa.

 

Z drugiej strony sama historia jest wyjątkowo ascetyczna, bo praktycznie jednowątkowa i w strukturze przypominająca trochę tragedię grecką. To niekoniecznie minus – ta dyscyplina w rozwijaniu akcji zatrzymuje naszą uwagę, kiedy sami momentami przestajemy dbać o dalsze losy Stone i Kowalskiego. Sandra Bullock tworzy tu fantastyczną kreację, ale materiał stanowiący w założeniu emocjonalne centrum filmu, dotyczący członka rodziny z jej przeszłości, w wielu miejscach nie osiąga oczekiwanego rezultatu. Twarz bardzo popularnej gwiazdy kina jest w tym wypadku pomocna i aktorka ratuje wiele scen, które mogłyby okazać się za bardzo pretensjonalne. Clooney jest z kolei zbyt wyluzowany i pewny siebie nawet w najbardziej krytycznych sytuacjach. Bliżej mu trochę do bohaterów kina akcji niż do estetyki „Grawitacji”.

 

Największy atut filmu stanowi fakt, że oszałamiające efekty wizualne nie są celem samym w sobie, ale okazują się uzasadnionym środkiem służącym fabule. Pod tym względem film zdecydowanie wygrywa z ubiegłorocznym hitem – „Życiem Pi”. Obie produkcje wpisują się w popularny ostatnio nurt filmów o protagonistach walczących o przetrwanie w ekstremalnych warunkach, jak choćby „127 godzin” albo nadchodzące „All Is Lost” z Robertem Redfordem. „Grawitacja” nawiązuje oczywiście bardziej do „Obcego”, choćby za sprawą płci centralnej postaci i tematyki kosmosu. Polecam – obejrzyj i sprawdź, czy nie wolisz jednak obserwować gwiazd przez teleskop…

 

Autor: Jakub Neumann

Forum:

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz