„Imigrantka” – wszędzie lepiej niż w domu

Na początku XX wieku wielu polaków migrowało za granicę w poszukiwaniu lepszego życia. W jaki sposób radzili sobie na obczyźnie? Czy życie na nowym lądzie jest usłane różami? Historia głównej bohaterki pokazuje nam jak ciężki był los emigrantów. Amerykańskie marzenie nie zupełnie odpowiadało rzeczywistości i dla pieniędzy kobiety były zmuszone do handlowania swoim ciałem i wybycia się wszelkiej godności.

 

Akcja rozgrywa się w roku 1921. Główna bohaterka (w tej roli Marion Cotillard) ma na imię Ewa i razem z siostrą wyjeżdża do Nowego Jorku. Siostra jednak z powodu gruźlicy została zatrzymana podczas ogólnej selekcji na Wyspie Ellis Island, gdzie poddano ją leczeniu. Dalej Ewa musiała sama radzić sobie sama i wtedy poznała Bruna (Joaqiun Phoenix), który „uratował” ją przed deportacją i wciągnął w świat prostytucji. Wszystkie działania głównej bohaterki motywowane były miłością do siostry. Ewę próbuje uratować  zauroczony jej urodą, tajemniczy magik Orlando (Jeremy Renner). W taki oto sposób nasza główna bohaterka jest na przemian ratowana przez dwóch mężczyzn, którzy nawzajem się nienawidzą, i których motywacje nie są nam do końca znane.

 

James Gray chcąc nakreślić problem imigrantów z Europy, całkiem nieświadomie jak sądzę uchwycił ducha polskości. Polka na imigracji jako cierpiąca, zależna od innych i pozostawiona sama sobie istota. Sama koncepcja i zamysł filmu są bardzo dobre jednak główna bohaterka momentami denerwuje swoją bezradnością i ogólną naiwnością. Czasem brakuje jej zdecydowania i większej siły przebicia do walki o przetrwanie. Nie jest to najlepsza rola Marion Cotillard. Aktorka zasługuje na uznanie za próbę nauki języka polskiego. Jednak sceny, w których posługuje się językiem polskim są tak niewyraźne, że nie do końca możemy zrozumieć co próbowała przekazać (warto oglądać film z napisami). Można zauważyć duży kontrast przy rozmowach z aktorami polskimi, którzy płynnie posługują się swoim rodowitym językiem. Nasuwa się pytanie dlaczego James Gray nie zatrudnił do tej roli polskiej aktorki? W mojej opinii na pewno byłaby bardziej przekonująca do roli imigrantki. Amerykanie jednak nie zauważą jak Marion kaleczy język polski gdyż najzwyczajniej na świecie po prostu go nie znają.

 

Joaquin Phoenix zasługuje na pochwałę za końcową scenę, w której otwiera się przed Ewą w długim wyznaniu. W tym momencie nawet niezauważalna zostaje kiepska gra aktorki.  Film posiada również kilka innych dobrych momentów, jednak całość oceniam jako niedopracowaną. Mimo wszystko warto obejrzeć i zdystansować się do ukazanych w filmie stereotypów.

 

Autor: Marta Biegańska

Forum:

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz