„Snowpiercer: Arka Przyszłości” – postapokaliptyczna wizja świata

Joon-Ho Bong podjął się ekranizacji francuskiego komiksu „Le Transperceneige” i odniósł całkiem spory sukces. Jest to pierwsza koreańska produkcja dystrybuowana na tak dużą skalę. „Snowpiercer” określany jest jako francusko-amerykańsko-południowokoreański dramat z elementami sci-fi. Trzeba przyznać, że fabuła ma bardzo ciekawą koncepcję. Rok 2031. Postapokaliptyczna wizja świata. Nastała epoka lodowcowa. Cały świat został spowity śniegiem i mrozem. Jedyni ocaleni ludzie są pasażerami pociągu, który stał się dla nich swoistą arką. Jednak nawet w obliczu katastrofy ludzie dzielą się na klasy społeczne, wykorzystują słabsze jednostki aby przetrwać.

 

Wynalazcą zbawiennego pociągu jest tajemniczy i intrygujący Wilford. W tę rolę brawurowo wcielił się Ed Harris, którego mamy okazję zobaczyć dopiero pod sam koniec filmu. Wilford chce utrzymać wszystko pod kontrolą. Stworzył społeczeństwo i za cenę prężenie działającego ekosystemu (jak sam to określa) jest w stanie manipulować nieświadomymi niczego pasażerami pociągu.

 

Pasażerowie ostatniego wagonu stanowią najniższą warstwę społeczną. Aby przetrwać są zmuszeni do nieludzkich czynów. Nadchodzi moment kiedy postanawiają się zbuntować i przemierzyć cały pociąg aby dotrzeć do lokomotywy, w której znajduje się Wilford. Przywódcą powstania jest Curtis (w tej roli Chris Evans znany wszystkim jako Kapitan Ameryka) wspierany przez swojego przyjaciela Edgara (Jamie Bell). Oboje poznali się w dość nietypowych okolicznościach, które reżyser odkrywa przed widzem dopiero pod koniec filmu.

 

Pasażerowie ostatniego wagonu walczą o wyzwolenie z niewoli. I tutaj pojawia się pytanie – jakiej niewoli? Paradoksalnie przecież to pociąg utrzymuje ich przy życiu. Zakładniczką buntowników staje się bezwzględna Mason – w tej roli znakomita i niezastąpiona Tilda Winson (ogromny plus za rolę i charakteryzację).

 

Akcja filmu toczy się zaskakująco spokojnie. Grupa pasażerów ostatniego wagonów przemierza przez cały pociąg, poznając kolejne wagony (restauracje, baseny, przedszkole, szklarnie itd.). Między jedną a drugą walką bohaterowie znajdują czas na długie rozmowy i sen. Momentami jednak, między spokojnymi i długimi scenami, film zaczyna przypominać horror z piekła rodem. Drastyczne sceny mordowania buntowników w ciemnym wagonie, zamrażanie kończyn i odcinanie na oczach wszystkich,maleńkie dzieci jako żywe części lokomotywy…to wszystko  powoduje ciarki na plecach, a momentami wręcz odrazę. Osoby bardziej wrażliwe mogą nie wytrwać do końca filmu.

Curtis na końcu wiedziony pokusą władzy nad całym pociągiem staje przed ciężkim wyborem. Jaka będzie jego decyzja? Czy nasz Kapitan Ameryka uratuje całą zaledwie 80-cio osobową ludzkość? Warto wytrwać do końca, chociaż mimo wszystko fabuła filmu wydaje się być przewidywalna.

 

Autor: Marta Biegańska

Forum:

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz