„W ukryciu” przed wrogiem, w sidłach wybawcy

W polskiej kinematografii niejednokrotnie mieliśmy do czynienia z motywem holokaustu. Każdy z nas zapewne ma jeszcze w pamięci „Pianistę” Romana Polańskiego oraz „W ciemności” Agnieszki Holland. Tym razem temat został ugryziony zupełnie inaczej i stanowi zaledwie tło. Na pierwszy plan wysuwa się natomiast obraz lesbijskiego romansu dodającego całej produkcji swoistej pikanterii. Umyślnie nie użyłem stwierdzenia: „miłość lesbijska”, ponieważ nie ma to z miłością nic wspólnego. Pomiędzy głównymi bohaterkami: Janiną (Magdalena Boczarska) i Ester (Julia Pogrebińska) wywiązuje się toksyczna więź oparta na chorobliwej obsesji oraz pożądaniu. Rodzi to oczywiście szereg dramatów wynikających z chęci zawładnięcia drugą osobą.

 

Reżyser od początku próbuje naświetlić profil osobowości Janiny, napiętnowany doświadczeniami z dzieciństwa. Jako dziewczynka była świadkiem samobójstwa własnej matki co implikuje poczucie odrzucenia oraz lęk przed samotnością. Ester natomiast poznajemy już jako kobietę, piękną Żydówkę ukrywaną przez ojca Janki pod podłogą salonu. Początkowe kontakty głównych bohaterek nie należą do najprzyjemniejszych, ale po pewnych czasie relacje stają się coraz cieplejsze. W momencie, kiedy w obliczu szalejącej wojny, skazane zostają wyłącznie na siebie dochodzi między nimi do rozwoju lesbijskiego romansu. Przyczyn takiego obrotu sprawy można dopatrywać się zarówno w doskwierającej samotności po stracie rodziców i braku satysfakcji w stosunkach heteroseksualnych Janiny oraz rozpaczy po domniemanej śmierci narzeczonego Ester. Początkowo sielankowe zabawy, nostalgiczne i namiętne stosunki seksualne oraz wzajemna opiekuńczość z czasem stają się przekleństwem dla obu kobiet. Rodzi się niechęć z jednej, a obsesja z drugiej strony. Taka konfiguracja musi skończyć się tragicznie…

 

Akcja filmu w większości toczy się w czterech ścianach co może powodować nieco klaustrofobiczne wrażenie oraz monotonię obrazu. Receptą na to jest bogactwo ujęć. Operator wykorzystuje widok przez wizjer, obiektyw aparatu oraz szpary podłogi skutecznie urozmaicając  poszczególne sceny. Docenić należy również wplecione elementy symboliki oraz liczne metafory, pobudzające wyobraźnię widza. Niezwykle wymowna wydaje się być scena kolacji Janiny i Ester w której przywdziewają stroje kolejno pazia i damy. Obrazuje to niejako relację jaka panowała między nimi. Świetnym wypełnieniem obrazu okazały się dźwięki wiolonczeli, nadające poważny, przygnębiający, dramatyczny wręcz ton, oddający zarówno emocje głównych bohaterek, jak również klimat holokaustu.

 

Film niewątpliwie mocny, trzymający w napięciu, nieprzewidywalny i co najważniejsze ciekawy. Niestety mimo tych wszystkich superlatywów trochę przygniata zarówno tematyką jak i fabułą. Należy jednak pochwalić  Jana Kidawy-Błońskiego za nieszablonowość i odwagę. Stworzył kontrowersyjną produkcję z rodzaju zero-jedynkowych. Część widzów będzie zachwycona, część natomiast ciężko zniesmaczona.

 

FILM OBEJRZANY DZIĘKI UPRZEJMOŚCI KINA HELIOS GDYNIA.

 

Autor: Karol Bartelik

Forum:

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz