„Big Short” – głupota i chciwość

Nie zrozumiałem tego filmu. Znaczy, zrozumiałem, ale tło ekonomiczne było dla mnie niejasne. I nie jest to w żadnych wypadku problem dla mnie i nie powinien to być problem dla nikogo, kto wybierze się do kin na „Big Short”. Film Adama McKay to przybliżenie wydarzeń prowadzących do kryzysu ekonomicznego z 2008 roku, kiedy to cały rynek nieruchomości się załamał, powodując masowe zwolnienia i wysiedlenia. Nikt nie wierzył, że może się to stać, gdyż rynek nieruchomości był solidny jak skała, ale nawet skała może pęknąć od wewnątrz, jeżeli konsekwentnie będzie narażona na wpływy z zewnątrz. „Big Short” to w wielkim skrócie historia ludzi, którzy zauważyli tykającą bombę i postarali się na niej zarobić, wbrew opinii wszystkich szajek giełdowych.

 

Wszystko zaczyna się od Michaela Burry’ego (Christian Bale), który zrezygnował z praktyki lekarskiej i został finansitą. Ma szklane lewe oko, jest aspołeczny i potrafi nie wychodzić ze swojego biura przez parę dni. Potrafi natomiast bardzo dobrze analizować liczby, potrafi spędzić godziny, a nawet dni czytając malutkie druczki i cyferki, których nie czytają nawet prawnicy. Takim sposobem odkrył, że system kredytów hipotecznych i co za tym idzie bankowy jest z gruntu wadliwy. Zauważył, że coraz mniej ludzi, pomimo brania ogromnych kredytów, tak na prawdę je spłaca. Zamiast tego biorą kredyt w kolejnym banku, by spłacić poprzedni kredyt. Tworzy się zamknięte koło wiecznego długu. Burry odkrył, że wraz ze zwiększającym się zadłużeniem, rynek ekonomiczny w najbliższym czasie padnie na łeb na szyje. Co staje się rzeczywiście na przełomie 2007/2008 roku.

 

W tym samym punkcie poznajemy Jareda Vennetta (Ryan Gosling), pracownika Deutsche Bank, który zachęcony pomysłem Burry’ego próbuje namówić innych do współpracy (z zyskiem dla siebie, rzecz jasna). Idzie do firmy FrontPoint, gdzie ma nadzieje znaleźć potencjalnego kupca na jego pomysł. Mark Baum (Steve Carell) to menedżer tejże placówki i zgadza się na przemyślenie całej propozycji. Baum od dzieciństwa był człowiekiem skorym do „mówienia jak jest”, nie bał się powiedzieć innym ludziom, że się mylą. W przeszłości Mark przejrzał na oczy, że cały rynek ekonomiczny to jedno wielkie „gówno” i choć słowa Vennetta brzmiały absurdalnie, chce sprawdzić na własnej skórze, czy rzeczywiście istnieje bańka finansowa (dla mniej wtajemniczonych: taki finansowy rak, zżerający banki od środka), bo z miłą chęcią chciałby zobaczyć, jak cały ten system upada.

 

Na swojej drodze Vennett minął się z dwoma młodymi finansistami z aspiracjami: Charliem Gellerem (John Magaro) oraz Jamiem Shipleyem (Finn Wittrock), którzy spotykają się w lobby banku JPMorgan Chase, by nakłonić ich na współpracę inwestyturą 30 mln dolarów. Jak się okazuje, wstęp do takiej współpracy wymaga posiadania członkostwa ISDA (International Swaps and Derivatives Association), które kosztuje półtora miliarda dolarów. Chłopakom brakuje zaledwie miliard czterysta siedemdziesiąt milionów... Przed wyjściem znajdują jednak prospekt zostawiony przez Vennetta, z wcześniejszego spotkania, ukazującego całą istotę bańki finansowej w rynku nieruchomości, a o pomoc proszą starego znajomego Bena Rickerta (Brad Pitt).

 

Tak rozpoczyna się cała gra, gra finansowa przeciwko bankom, gospodarce i rządowi Stanów Zjednoczonych. Adam McKay, znany ze swoich komediowych wycznów, jakimi były filmy „Ant-Man”, „Legenda telewizji”, po raz kolejny potraktował poważny temat dość żartobliwie. I choć „Big Short” opowiada o bardzo ważnych wydarzeniach, ten próbuje wyjaśnić wszelkie zawiłości i robi to z przymrużeniem oka. Reżyser i producenci dobrze wiedzieli, że tak istotna sprawa, film o kryzysie gospodarczym i kupowaniem swapów/shortów (umowa między dwiema stronami, w której uzgadniane są warunki przyszłego dzielenia się płatnościami), będzie nudny jak flaki z olejem, dlatego ugryziono temat z innej strony. Zawiłości ekonomiczne, przykładowo co to jest CDO, wyjaśnia nam szef kuchnii Anthony Bourdain na przykładzie trzydniowego halibuta i zupy z niego; kredyt subprime wyjaśnia nam Margot Robbie z kieliszkiem szampana w ręku, naga, w wannie z bąbelkami; a istotę syntetycznego CDO... Selena Gomez na przykładzie obstawiania wyników w Blackjacka. W tych krótkich epizodach grają samych siebie i jest to jeden z wielu momentów burzenia czwartej ściany w „Big Short”. Takich momentów jest na prawdę masa, poczynając od naszego przewodnika po świecie finansjery w filmie Jareda Vennetta, który co parę minut musi wtrącić swoje niecenzuralne pięć groszy.

 

Przychodzi jednak moment, w którym komedia staje się dramatem, gdyż tak było w rzeczywistości. Przychodzi czas na odstawienie żarcików i przejście do ważnej gry. Zarówno młodzi Geller i Shipley, jak i osamotniony Burry oraz nadpobudliwy Baum uświadamiają sobie, że ich gra jest nie tyle ryzykowna, co żerująca na ludzkim nieszczęściu. Zakładając, że Burry prawidłowo przewidział nadchodzący kryzys ekonomiczny i że dojdzie do sprzedaży akcji banków inwestycyjnych, istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że wszyscy oni wzbogacą się na ludzkim nieszczęściu, ponieważ w wyniku kryzysu banki stracą dużo pieniędzy, ale nie zmieni to systemu, a jedyne straty poniosą niewinni ludzie, którzy będą zwolnieni z pracy, pozbawieni dachu nad głową. Wszyscy ci obstawiają, że tak się stanie. I to obstawiają miliony dolarów. Dochodzi więc do pojedynku moralności: czy jak najbardziej ukarać te wstrętne, plugawe banki i wydoić z nich jak najwięcej kasy, czy mieć czyste sumienie.

 

Big Short” nie jest filmem łatwym, w żadnym wypadku. Jest to film przystępny dla każdego laika finansowego, ale tylko i wyłącznie wtedy, kiedy przestaniemy się przejmować tym, że czegoś w filmie nie rozumiemy. Nie przejmujmy się tym. To jest jak najbardziej w porządku, że nie rozumiemy na czym polega syntetyczne CDO, albo subprime. Jest tak dlatego, że całe to słownictwo i system to jedno wielkie mydlenie oczu zwyczajnym obywatelom. Nie idzie za tym żadna logika, a stworzone zostało to w jednym celu, by banki mogły się bogacić jeszcze bardziej. Adam McKay i Charles Randolph dobrze o tym wiedzą i nie chcą nas tym tematem katować. Usiądźmy wygodnie w fotelu, weźmy ze sobą popcorn i przede wszystkim otwórzmy oczy na przekręty na Wall Street.