„Carrie” powraca jak nowonarodzona

„Carrie” to trzecia adaptacja debiutanckiej książki Stephena Kinga o takim samym tytule. Opowieść o niezwykle nieśmiałej dziewczynie, która posiada moce telekinezy, z pewnością potrafi powalić widza na kolana o wiele bardziej niż wersja z 1974r. - wyreżyserowana przez Briana De Palme. „Carrie” nie zagraża pierwszej adaptacji lecz prezentuje epicki horror w nowej, skutecznej odsłonie. W rolę Carrie wcieliła się Chloë Grace Moretz („Pozwól mi wejść”, „Kick Ass”) natomiast jej matkę zagrała Julianne Moore („Inkarnacja”, „Kroniki portowe”). Trzeba przyznać, ze obie dały z siebie wszystko a ich role zostały oddane bardzo dobrze i zgodnie z treści książki.

 

Po pierwsze, film nie wygląda na remake. Jest on po prostu trzecia adaptacją powieści Stephena Kinga dzięki zabiegom reżyserki, Kimberly Peirce („Nie czas na łzy”). Widz z pewnością chciałby umieścić go tam, gdzie nie ma przeróbek ale oryginalność względem stylu oraz materiału źródłowego. Pomimo faktu, że scenariusz jest bardzo podobny do filmu De Palmy z 1974r., jest bardziej wierny powieści. Film ten nie nudzi dzięki grze aktorskiej. Jednym słowem - solidny. Nowa "Carrie", jest również znacznie bardziej sadystyczna i krwawa niż oryginał. Nic dziwnego, bo Chloë Grace Moretz („Kick Ass”) zmienia się i widać to w filmie. W przeciwieństwie do Sissy Spacek, która sprawiała wrażenie, że nie wie, co zrobić ze swoimi mocami  telekinetycznymi, Moretz wydaje się inna i bardziej wiarygodna. Widać to choćby w scenie gdzie stara się lewitować książkami. Robi więcej, prowadzi „rzeź niewiniątek”, można nawet powiedzieć, że jest do tego stworzona.

 

Wiele rzeczy można tu polubić, choćby interesujący fakt w odkrywaniu bólu, któryprzepełnia główne bohaterki i powoduje konflikty. Kiedy Carrie uwalnia się od ciężarui pozwala oddać się swojej ukrytej mocy telekinezy dokładnie widać wtedy fascynujący spektakl buntu wraz z doskonałymi efektami specjalnymi.Nie na darmo Carrie sprawdza szkolne półki biblioteki aby wgłębić się w informacje na temat magii jak i mocy paranormalnych. Warto wtedy zauważyć, że jej gesty stają się bardziej rytualne a ona sama wygląda jak anioł zemsty. Rośnie w niej poczucie kreatywności, które z pewnością wykorzysta podczas balu. Co ciekawe, w tej adaptacji biblijne znaczenie doprowadza do każdej kropli przelanej krwi. Narodzenie dziecka, jak i stanie się kobietą uznaje się tu jako grzech pierworodny w chorym umyśle matki (doskonała kreacja Julianne Moore), która zdecydowanie nie jest przy zdrowych zmysłach, a co gorsza jest całkowicie „opętana” katolicyzmem.

 

Tak naprawdę prawdziwy grzech Carrie dopiero co się narodził na nowo na balu. Powieść Stephena Kinga „Carrie” zawsze będzie szczególnym wyzwaniem biorąc pod uwagę jak specyficzna jest to historia, jednak obecna odsłona trzeciej już adaptacji jest warta pójścia do kina. W tym filmie mieszają się dwa gatunki: dramat i horror. Są one uwydatnione w wyjątkowy sposób choćby ze względu na skupienie się na postaci Carrie. W dobie mediów społecznościowych i cyberprzemocy, „Carrie” czuje się bardziej na czasie, niż to miało miejsce w latach 70-tych. W przeciwieństwie do anemicznej Spacek, Moretz jest wiarygodniejsza i udowadnia to w filmie.

 

Autor: Magdalena Jaworska

Forum:

Data: 2013-11-21

Dodał: Księżniczka

Temat: ;)

Recenzja, jak na pierwszą, wypadła dobrze, chociaż muszę przyznać, że znalazłam kilka błędów stylistycznych. Niektóre wyrazy są połączone, ale myślę, że to po prostu wina programu, w którym Pani pisała. Jednakże, na przyszłość, radzę dokładniej sprawdzać tekst.
Pozdrawiam. ;)

Wstaw nowy komentarz