Cztery ściany „Pań Dulskich”

Na przykładzie wciąż odnoszącego sukcesy dramatu „Moralność pani Dulskiej” Gabrieli Zapolskiej można potwierdzić tezę, że Polacy od ponad stu lat wciąż lubują się w hipokryzji i konformizmie. Stąd koncepcja reżysera Filipa Bajona, aby przedstawić kontynuację losów trzech pokoleń Dulskich aż do czasów współczesnych, obnażając ich zmieniające się przywary, wydaje się idealnym filmowym przekładem klasyki literatury.

 

Jak to jednak bywa w przypadku Bajona, słynnego z kontrowersyjnych ekranizacji „Przedwiośnia” i „Ślubów panieńskich” i tym razem musiał on dodać swoje trzy grosze do uniwersalnej postaci dulszczyzny. Oprócz klasycznej wersji rozgrywającej się na początku XX wieku otrzymujemy również wizję rodziny Dulskich w czasie stalinizmu oraz w wolnej Polsce. W postać Anieli Dulskiej, nestorki rodu wciela się jedyna polska aktorka stworzona do tej roli Krystyna Janda, która niezaprzeczalnie jest największą zaletą tego filmu. Choć partnerujące jej Katarzyna Herman, Katarzyna Figura i Maja Ostaszewska próbują jej dorównać, wiadomo że królowa ekranu może być tylko jedna.

 

Dla tych, którzy nie znają tekstu oryginału pokrótce streszczam zarys fabuły. W mieszczańskim domu rodziny Dulskich dba się o to, aby sprawiać pozory ludzi zamożnych i z klasą. Jednak walka o uznanie społeczeństwa to nieustanne manewry pomiędzy tym co przyzwoite, a koniecznym do osiągnięcia zamierzonego celu. Aniela Dulska twardą ręką rządzi milczącym mężem, hulaszczym synem, dwiema córeczkami i służbą. W momencie, gdy dochodzi do mezaliansu, jakim jest związek jej syna z wiejską gosposią, zrozpaczona Dulska próbuje wszelkich sposobów, aby po cichu pozbyć się problemu z jej nieskazitelnego wizerunku. Tutaj Bajon puszcza wodze fantazji i stwarza niemal kryminalną opowieść dalszych losów Hanki i Zbyszka, a w ręce dorosłej już Meli przekazuje kontynuację dulszczyzny. Morał z tej bajki taki, że choć każde następne pokolenie Dulskich ma już bardziej wyzwolone podejście do życia, w krytycznych momentach czerpię siłę z tradycyjnych metod przekazywanych przez dziada pradziada. Interesującym zamysłem reżysera jest przyrównanie silnego konformizmu Anieli Dulskiej ze współczesnym ekshibicjonizmem najmłodszej Meli Dulskiej, która pragnie nakręcić film o problemach swojej rodziny.

 

W mojej opinii tym razem Bajonowi udała sztuka adaptacji znanego dramatu, z zachowaniem klimatu początku XX wieku, jak i ciekawą koncepcją losów dalszych pokoleń Dulskich. Co istotne przełamano również barierę języka, który wydaje się być stworzony wyłącznie na scenę teatru. Podskórnie jednak wyczuwam, że gdyby nie doskonały dobór aktorów pomysł reżysera mógłby spłonąć na panewce. Nie można mieć zatem wątpliwości, że po raz kolejny Filip Bajon podzieli opinię widzów. Jedni kupią jego wersję, a inni będą oburzeni dopowiedzianą historią. Nie pozostaje nic innego niż wybranie się do kina na „Panie Dulskie” i wyrobienie sobie własnej opinii oraz przejrzenie się w lustrze naszej narodowej dulszczyzny.

 

FILM OBEJRZANO DZIĘKI UPRZEJMOŚCI KINA HELIOS GDYNIA.

 

Autor: Marta Ossowska