„Do utraty sił” – kiedy boks zaczyna wyciskać łzy wzruszenia

Nigdy nie rozumiałam boksu jako sportu. Nie byłam w stanie odnaleźć nic pięknego w dwójce bijących się, ociekających potem i krwią mężczyzn. Brutalny, bezsensowny sport, przepełniony gniewem i agresją. Film absolutnie nie zmienił mojego spojrzenia na tę dyscyplinę. Ostatecznie mimo wszystko nie jest to film o boksie. Sport stanowi wątek poboczny, tło na którym rozgrywa się osobista tragedia i przemiana głównego bohatera.

 

Billy Hope (Jake Gyllenhaal), który w dzieciństwie wychowywał się na ulicy, następnie w domu dziecka, kilkukrotnie odsiadujący karę w więzieniu, jest w szczycie swojej formy. Jako wielokrotny mistrz wagi półciężkiej w boksie wiedzie bogate i pełne dostatku życie u boku pięknej i kochającej żony, Maureen (Rachel McAdams). Beztroską sielankę przerywa tragiczna i niespodziewana śmierć Maureen. Od tego momentu rozpoczyna się prawdziwa walka Billego, który traci wszystko. Były już mistrz przez swoje agresywne zachowanie towarzyszące żałobie po ukochanej zostaje pozbawiony licencji, a co za tym idzie - całego dobytku. Jedyną motywacją, jaka mu została, jest córka Leila. Billy musi odbić się od dna aby odzyskać dawne życie, swoją pasję i co najważniejsze – opiekę nad dzieckiem.  

 

Jake Gyllenhaal, z pozoru nie pasujący do roli agresywnego boksera (znany m.in. z głównej roli w filmie „Donnie Darko”) zagrał absolutnie genialnie. Poza znakomitym warsztatem, imponuje również doskonałym przygotowaniem fizycznym. Podczas scen walk można zauważyć jego umięśnione ciało, które jest wynikiem wielomiesięcznych przygotowań do roli. Aktor nawet zmienił się na twarzy - zniknęły wcześniejsze łagodne rysy, wyostrzyło się spojrzenie. Rola Billego jest bardzo złożona. Gyllenhaal poradził sobie z nią nawet lepiej niż dobrze. Od agresywnych sekwencji kiedy wrzeszczy do kamery, aż po wzruszające sceny bezradności po utracie ukochanej osoby. W rolę Maureen wcieliła się zjawiskowo delikatna i piękna Rachel McAdams, która od pierwszych scen wzbudza sympatię widza. Tym bardziej dużym ciosem jest jej nagłe odejście. Na ekranie możemy również zobaczyć m.in. 50 Centa i Foresta Whitakera.

 

Do utraty sił” można nazwać dramatem bokserskim. Kolejny film, który opowiada o upadku i odbudowie psychicznej. Mimo przewidywalnej fabuły, film trzyma w napięciu do samego końca. Punktem kulminacyjnym jest walka z największym przeciwnikiem, który był zamieszany w śmierć żony Billego. Muszę przyznać, że nawet mnie - absolutną przeciwniczkę boksu - porwała scena walki. Wzbudziła napięcie żeby na końcu wycisnąć łzy. Boks, który wyciska łzy wzruszenia? Reżyser (Antoine Faqua) funduje widzowi prawdziwą burzę emocji na ringu.

 

Pod kątem technicznym, na duże uznanie zasługują dynamiczne sceny walki i znakomita charakteryzacja. Dodatkowo sceny podkreśla mocna ścieżka dźwiękowa. Jednak ostateczny efekt został osiągnięty dzięki znakomitej grze aktorskiej. W mojej amatorskiej opinii nominacja do Oscara dla Gyllengaala gwarantowana.

 

Autor: Marta Biegańska