„Dwa dni, jedna noc” – problem jednostki czy dramat społeczny?

Jean-Pierre Dardenne i Luc Dardenne postanowili wyreżyserować film dotykający problemu, który mógłby dotyczyć każdego z nas. W dobie kapitalizmu, coraz silniejszej konkurencji na rynku pracy tworzą się korporacje przypominające fabryki, a ludzie stają się jedynie pionkami, które są usuwane kiedy przestają przynosić zysk. Jedną z takich osób jest główna bohaterka filmu „Dwa dni, jedna noc”, która po powrocie z ciężkiej depresji zostaje postawiona w bardzo trudnej sytuacji.

 

Pierwsza scena rozpoczyna się w ciszy, która towarzyszy widzowi przez całe 95 minut aż do ostatniej sceny. Poznajemy Sandrę, u której bez trudu można rozpoznać objawy depresji. Kobieta mimo wszystko decyduje się wrócić do pracy, jednak tam czeka ją bardzo nieprzyjemna niespodzianka. Szef postawił wszystkich pracowników przed wyborem – albo Sandra zostaje zwolniona albo zostaje a wtedy oni tracą premię w wysokości 1000 Euro. Główna bohaterka za namową męża postanawia odwiedzić każdego z jej współpracowników osobiście i namówić do rezygnacji z pieniędzy. Ma na to tylko jeden weekend.

 

Kamera kręci się przez cały film wokół głównej bohaterki. Reżyser nie dopuszcza scen bez jej udziału. W postać Sandry wcieliła się delikatna francuska Marion Cotillard. Wcześniej Marion nie zachwyciła mnie w roli imigrantki, gdzie wydawała się zbyt niemrawa i bez emocji. Paradoksalnie to co było jej wadą w „Imigrantcerecenzja>> stało się zaletą w „Dwa dni, jedna noc”. Nie można przecież oczekiwać od kobiety chorującej na depresję i tracącej pracę aby emanowała energią. Delikatna Marion idealnie dopasowała się do tej roli. Odnalazła się w spokojnej, belgijskiej scenerii. Warto podkreślić, że za rolę została doceniona statuetką dla Najlepszej Europejskiej Aktorki roku (nagroda Europejskiej Akademii Filmowej) oraz nominacją do Oscara dla Najlepszej Aktorki Pierwszoplanowej.

 

Sandra przez dwa dni (i jedną noc) musi odwiedzić 16 osób i przekonać je do zmiany zdania i zagłosowania za pozostawieniem jej w pracy. Podczas gdy odwiedza swoich znajomych, widzimy różne sytuacje życiowe. Widz bez problemu może znaleźć sytuacje, z którą mógłby się utożsamić. Niektórzy tłumaczą się kredytem, wysokimi rachunkami, podatkami, nowymi meblami, inni z kolei wykazują duże zrozumienie i wsparcie. Widzimy przekrój przez różne klasy społeczne. Od rodzin mieszkających w ciasnym mieszkaniu komunalnym z odciętym prądem, aż po osoby, które są w trakcie budowy wielkiego domu i 1000 Euro to dla nich wydatek na przysłowiowe waciki. Przez cały film człowiek zadaje sobie pytanie co zrobiłby na jej/jego miejscu, czy zrezygnowałby z premii w obecnej sytuacji? „Dwa dni jedna noc” staje się dramatem nie tylko społecznym ale również psychologicznym, zmuszając do myślenia i zajrzenia w głąb samego siebie. Kolejne sceny budują napięcie i widz z niecierpliwością oczekuje na finałową scenę głosowania. Czy Sandra przekona współpracowników? Czy odnajdzie spokój i harmonię? Zakończenie może być dość zaskakujące i daje wiele do myślenia.

 

Autor: Marta Biegańska

Forum:

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz