„Dzikie historie“. Wisienka na torcie.

Przygotuj się. Czeka cię łaskotanie nadszarpniętych nerwów. Kilkadziesięciominutowy argentyński taniec ze szczerzącym się w obłąkanym uśmiechu Damiánem Szifrónem. Przejażdżka na rolercoasterze emocji. Biała kawa z dwiema łyżeczkami czarnego dowcipu. Gotowy?

 

„Dzikie historie“ to film złożony z sześciu kilkunastominutowych opowieści. Każda z nich jest inna, każda opowiada o innej odmianie szaleństwa. Ale wspólnie tworzą złożoną z niesamowitych zdjęć historię o człowieku, który zapomina o własnym człowieczeństwie.  Siedzi w restauracji, pije elegnackie espresso i nagle, bez żadnej widocznej przyczyny, eksploduje.

 

Eksploduje niepowtarzalnie, choć wielu wybuch przypomina styl wielkich reżyserów. Różnica polega na tym, że nie zalewa nas krwistoczerwona fala dowcipu Quentina Tarantino. Damián Szifrón stroni także od zadania nam emocjonalnej rany po to, by precyzyjnie ją zszyć dowcipem jak u Pedro Almodowara, przyjaciela i jednego z producentów artysty. Autor „Dzikich historii“ sprawia, że kilka bordowych kropli absurdu spada na śnieżnobiałą suknię panny młodej. A nas to szalenie bawi.

 

Mimo tego, sześć opowiadań argentyńskiego reżysera ogląda się z niepokojem. Widz utożsamia się z bohaterami poszczególnych historii. Najpierw poznaje załamanego pseudoartystę, który siedzi za sterami samolotu.  Ma dużą nadzieję, że wśród swoich znajomych nie znajdzie podobnego frustrata. Druga opowieść zaprasza do przydrożnego baru. Jednak zamiast uśmiechu kelnerki, widza przywita kucharka trzymająca w dłoni tasak do krojenia mięsa.  Ponoć używa trutki na szczury zamiast soli, ale to tylko pogłoski. Śmiejąc się, widz mimowolnie poszuka w pamięci, czy nie zaszedł  kiedyś podobnej babie za skórę. Trzecia historia uzmysławia, że w każdym człowieku drzemią ogromne pokłady nienawiści, które niekontrolowane mogą zamienić się...w miłość.

 

Rozbawieni i lekko zaniepokojoni zakończeniem przejdziemy do kolejnej historii, w której Szifrón znowu puści do nas oko z ekranu. Tym razem spróbuje przekonać widzów, że każdy czasami po prostu wybucha, a cena za postawienie na swoim wcale nie musi być wygórowana. Tu spotykamy także snujących intrygę bohaterów piątego opowiadania. Każdy z nas znajdzie swoją rolę i dołączy do spisku. A wisienką na torcie pozostanie ostatnia dzika historia, o której nie zdradzę ani słowa, bo to najlepsza część całego filmu. Życzę, aby nikt z widzów nie szukał w niej swojej roli.

 

Ponoć scenariusz do filmu napisał w wannie. Zapalał świeczki, wlewał gorącą wodę i brał do ręki długopis oraz kartki papieru. Damián Szifrón jest nie tylko reżyserem nominowanego do Oscara argentyńskiego filmu, lecz również autorem scenariusza. Być może dlatego obraz jest tak spójny i intrygujący. Ponieważ składa się z sześciu form krótkometrażowych nie nudzi, a muzyka wykorzystana w każdej historii ciekawie podkręca dowcip. Warto docenić fakt, że scenariusz dotyczył pierwotnie aż dwunastu historii, a reżyser dokonał ich selekcji. Bo choć zżera ciekawość odnośnie opowieści niewykorzystanych - dobrze, ze reżyser wybrał najciekawsze, gdyż większa ilość mogłaby przestać bawić, a zacząć męczyć. I choć film nie jest debiutem 39-latka, który znany jest w Argentynie zwłaszcza z popularnego serialu telewizyjnego, to jego pierwsza wyróżniona na skalę międzynarodową opowieść. Opowieść, która moim zdaniem, zasłużyła bardziej na walkę o złotą statuetkę w Hollywood z „Mandarynkami“ i „Lewiatanem“, aniżeli z polską „Idą“.

 

Wydaje się, że dzieło stanowi doskonałą pożywkę dla frustratów, psychopatów i ludzi doprowadzonych na emocjonalny skraj wytrzymałości. Ale Szifrón skutecznie przekonuje, że każdy z widzów może być bohaterem jednej z jego opowieści. Mamy w sobie tyle nieświadomych pokładów agresjii i żalu do całego świata, że wraz z odrobiną dystansu nasze historie stanowiłby kreację nie mniej porywającą, niż te zagrane przez czołówkę argentyńskich artystów. Dlatego film stanowi pyszną ucztę dla każdego widza i wisienkę na torcie tegorocznych kandydatów do Oscara.

 

Autor: Justyna Jaranowska

Forum:

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz