„Epoka Lodowcowa: Mocne uderzenie” – mocne rozczarowanie

„Epoka Lodowcowa: Mocne uderzenie” – mocne rozczarowanie

W 2002 powstał film animowany o przygodach mamuta, leniwca i tygrysa szablozębnego, postaci, które zostały pokochane przez wielu widzów na całym świecie. Blue Sky  Studios  oraz  Twentieth  Century  Fox  Animation  nie  potrafiły  rozstać  się  z produkcją, przez co powstawały następne części, a dokładniej cztery filmy oraz sześć krótkometrażówek. Niestety to nie wystarczyło. W 2014 roku twórcy zapowiedzieli powstanie kolejnej części serii, a dokładnie piątej. I tak 30 czerwca 2016 roku światło dzienne ujrzała „Epoka Lodowcowa: Mocne uderzenie”.

 

Jak do tej pory widzowie mogli zobaczyć jak bohaterowie radzą sobie z ludzkim dzieckiem, topniejącymi  lodowcami,  dinozaurami  oraz tworzeniem się kontynentów,  czyli z problemami prehistorycznego świata. W tym zestawieniu nie mogło zabraknąć klęski żywiołowej jaką jest deszcz meteorytów. W „Epoce Lodowcowej: Mocnym uderzeniu” Maniek, Sid i Diego wraz z pozostałymi członkami ich zakręconej rodziny muszą uratować świat, a raczej siebie, przed zagładą. Na scenę wkracza też Buck z trzeciej części, który niczym   Indiana   Jones   wydobywa   z   „tajemniczej”   świątyni   „tajemnicze”   tabliczki    z informacją, że raz na jakiś czas na ziemie spadają tysiące meteorytów, które niszczą wszelkie istnienie, ale jest nadzieja, jest sposób, aby wszystkich uratować.

 

Pierwszy film odniósł sukces, ponieważ był czymś nowym, [...] Pozostałe części opierają się na jednym i tym samym schemacie, który serwują nam twórcy innych produkcji.

 

Do tego momentu cała historia, cały zamysł filmu jest jak najbardziej w porządku. Nadal jesteśmy w tej samej epoce, a wiewiór w pogoni za żołędziem znów coś zepsuł i rozpoczął którąś z kolei katastrofę. Problemy powstają wraz z rozwojem fabuły. Każda część „Epoki Lodowcowej” przynosi nowych bohaterów, którzy dołączają do Mańka, Sida i Diega, powiększając ich nietypową, ale uroczą i sympatyczną rodzinę. Tym razem nie było inaczej. Na samym początku poznajemy niezdarnego Juliana, przyszłego  męża Brzoskwinki, a co    za tym idzie, dodany zostaje kolejny wątek. Niby dzięki niemu dowiadujemy się o przyszłych losach  naszych  ulubionych  bohaterów,   ale   podczas   oglądania   odnosi   się   wrażenie,  że wszystko to było tylko po to, aby film zawierał jakieś morały, drugie dno, ważny, pouczający przekaz, który został wciśnięty na siłę i to tak bardzo, że ilość śmiesznych scen jest równa tym żenującym. Jedyną niesparowaną postacią zostaje Sid, ale i to nie na długo.   W przerwach „pomiędzy” dostajemy nie lepszą rozrywkę w postaci scen z udziałem niezdarnego wiewióra. Dlaczego nie lepszą? Cóż… jeśli ktoś się przewróci raz, to jest śmieszne. Jeśli przewróci się powtórnie, nadal jest zabawnie. Jednak, gdy trwa to dłużej, pozostawia pewien niesmak i myśl: jak długo będzie to jeszcze trwało? Niestety twórcy „Epoki Lodowcowej” postawili na żart rodem z „Toma i Jerry’ego”. Upadkom, potknięciom, zgniataniu i uderzaniu nie ma końca. Tak samo jak głupim i nie śmiesznym tekstom oposów   i babci Sida. Przypadła im rola klaunów – komentatorów sytuacji. Tak jak oposy irytowały  od początku, tak i teraz potrafią być denerwującym elementem. Gdyby został on wycięty, opowiadana historia niewiele by straciła. Został także zmarnowany potencjał babci Sida. Postać ta pojawiła się w poprzedniej części, dodając jej zaskakujących i śmiesznych elementów. Komu z nas nie spodobała się bezpośredniość i szczerość tego leniwca?

 

Każdy chyba pamięta pierwszą część. Większość od razu rzuca tekstem: „O, mleczyk! Chyba ostatni w tym sezonie”.  Wystarczy  wspomnieć  hasło  „Epoka  Lodowcowa”  i  wiadomo,  że mowa o leniwcu, mamucie i tygrysie. Jeśli zapytać  o pozostałe filmy…  Coś tam było,   ale mało kto pamięta czy dinozaury były w drugiej, czy może jednak w trzeciej części, a tak właściwie to kiedy Maniek poznał Elę i w jakich okolicznościach? Pierwszy film odniósł sukces, ponieważ był czymś nowym, pewnego rodzaju powiewem świeżości wśród filmów animowanych dla dzieci i dorosłych. Pozostałe części opierają się na jednym i tym samym schemacie, który serwują nam twórcy innych produkcji. Widzowie nie chcą jednak odgrzewanego kotleta, dlatego też Blue Sky Studios oraz Twentieth Century Fox Animation powinni pozwolić odejść swoim bohaterom w stronę zachodzącego Słońca, a resztę ich przygód zostawić wyobraźni widzów.

______________________________________________________________________________________________________