Jak baśń podbija kino

Boom na filmy baśniowe trwa od dawna. Może trudno jest dostrzec to, że w kinach co chwila pojawiają się nowe produkcje bazujące na klasycznych baśniach. Jednakże już w latach 90. powstawały pierwsze ekranizacje baśni braci Grimm. Nie były to pozycje wysokobudżetowe, a filmy telewizyjne tworzone przez niewielkie niemieckie wytwórnie.

 

Dlaczego wytwórnie produkujące filmy przygodowe i fantastyczne sięgają właśnie po baśnie? Co jest motorem ich postępowania? Pierwszym dość prozaicznym powodem jest chęć zysku. Filmy pełne akcji, niezaprzeczalnej rozrywki sprzedają się dużo lepiej niż thrillery, czy produkcje z repertuaru kina grozy. Niestety, trudno jest być oryginalnym w dzisiejszych czasach. Niegdyś postacie takie jak Indiana Jones były swoistymi ikonami, postaciami bardzo oryginalnymi. Jednakże takich kreacji zaczyna brakować i wtedy nie sposób stworzyć czegoś, co się nie powtarza. Zbawieniem okazały się baśnie. Jest to już gotowy materiał, który trzeba jedynie delikatnie podrasować, by odpowiadał  współczesnemu widzowi.

 

Prym w przenoszeniu baśni na ekrany, bezapelacyjnie wiedzie Disney. Początkowo wytwórnia skupiała się na filmach animowanych, bo nie wymagały wielkich nakładów finansowych (gaże aktorów, lokalizacje i tworzenie skomplikowanych efektów specjalnych).

 

Dzięki rozwojowi literatury fantasy, baśniami i bajkami magicznymi zaczęły interesować studia filmowe. Fantastyka często swoje wątki, motywy i świat przedstawiony opiera o tradycyjne historie, zaczerpnięte od Charlesa Perraulta czy braci Grimm. Przykładami takich powieści są „Bestia” oraz „Dziewczyna w czerwonej pelerynie”. Obie książki są luźnymi interpretacjami opowieści braci Grimm, łączącymi w sobie wątki drastyczne z elementami przeznaczonymi typowo dla dzieci.

 

Producenci i reżyserzy stawiają na oryginalność. Nie chcą jedynie przenieść animowanej czy bajkowej wersji baśni do filmu (choć i takie produkcje powstają, i nie są najgorsze. Przykładem może być „KopciuszekKennetha Branagha), a odnaleźć coś indywidualnego i odmiennego.

 

Są jednak takie baśniowe produkcje, które zapadają widzowi w pamięci na długo. Jedną z nich jest z pewnością „Nieustraszeni bracia Grimm” z 2005 roku. Film opowiada  historię o dwóch podróżujących po Niemczech braciach – Jacobie i Wilhelmie, którzy przeżywają przygody nie z tej Ziemi i to one są przyczynkiem do spisania baśni. Terry Gilliam stworzył film zabawny i jednocześnie pełen akcji. Nie postacie znane z opowiadań braci są bohaterami, ale sami Grimmowie. Filmowi bardzo wiele daje to, że w główne role wcieli się Heath Ledger (Jacob) oraz Matt Damon (Wilhelm). Dzięki reżyserskim zmianom i dodatkom w życiorysie baśniarzy, film staje się naprawdę ciekawym kinem.

 

Nie istnieje chyba bardziej popularna opowieść od „Czerwonego Kapturka”. Dlatego też w roku 2011 spod skrzydeł Warner Bros wyszła „Dziewczyna w czerwonej pelerynie”. Warto pamiętać, że pięć lat temu przeżywaliśmy istny wysyp wszystkiego, co związane z wampirami i wilkołakami. Dlatego nie czym innym, a właśnie wilkołakiem stał się wilk znany z klasycznej baśni. A gdy dodamy do tego młodzieńczy romans, pogromców piekielnych bestii i sekrety rodzinne, otrzymamy murowany hit oparty na baśni. Wydaje się, że Catherine Hardwicke (odpowiedzialna za popełnienie „Zmierzchu”; miała również wyreżyserować „Księżyc w nowiu”, gdzie pojawiają się wilkołaki) przeniosła własną wizję likantropów do opowieści o Kapturku. W filmie w rolę baśniowej dziewczynki wciela się Amanda Seyfried ( która jak zwykle jest niesamowita), a towarzyszą jej Gary Oldman oraz Billy Burke.

 

Baśnie początkowo skierowane były nie do dzieci, a do dorosłej widowni. Obecnie w kinie istnieje tendencja do ponownego brutalizowania baśni, które wcześniej ułagodzono dla najmłodszych. „Hanesl i Gretel: Łowcy czarownic” to jedna z niewielu baśniowych ekranizacji, która posiadała kategorię wiekową R (przeznaczona dla osób powyżej 18 roku życia). Co krwawego wydarzyło się u Jasia i Małgosi? Pierwsza wersja baśni kończy się na tym, że dzieci przepiłowują diabła (nie czarownicę), który więził ich w domku z piernika. Film opowiada o dorosłych już bohaterach. Rodzeństwo, które musiało sobie poradzić z wiedźmą jedzącą dzieci, stało się zawodową grupą do tępienia czarownic. Mimo, że to późne średniowiecze w ruch idą ogromne spluwy i pułapki niczym z horroru „Droga bez powrotu”. Pomysłem na tę opowieść były krwawe sceny, które podczas seansu 3D udowodniały, że technologia ta może być dobrze wykorzystana.

 

Czarownica” z 2014 roku to jeszcze inny sposób opowiedzenia znanej wszystkim historii. Tym razem baśń poznajemy z perspektywy złej Diaboliny (trzynasta, niezaproszona wróżka w oryginale), która rzuca klątwę snu na Aurorę (takie imię Disney nadał Śpiącej Królewnie). Co najważniejsze, film ten to wybitny przykład na to jak przetwarza się baśnie. Klasyczne opowiadania skierowana do dzieci cechowały się ogólnikowymi informacjami na temat złoczyńców. W baśniach istniały tylko dobre lub złe postaci. Robert Stromberg (reżyser) bawi się tą konwencją i pokazuje, że nikt nie rodzi się zły, i że każdy może otrzymać swoje szczęśliwe zakończenie. Zmiany w stosunku do oryginału okazały się dobrym twistem fabularnym, który podobnie jak w przypadku „Krainy Lodu” zachwyci wielu oglądających. Dużo do „Czarownicy” wnosi Angelina Jolie wcielająca się w główną rolę. Postać jaką stworzyła na długo pozostanie w pamięci tych, którzy obejrzeli film.

 

Królewna Śnieżka i Łowca” jest na swój sposób nietypową produkcją. Poza tym, że opowiada wiernie o historii Śnieżki, to reżyser Robert Sanders ubogaca historię o losy bohatera (Łowcy), który odgrywa zdecydowanie większą rolę niż w klasycznej baśni. Filmy baśniowe nie mogą być skonstruowane jak ich pierwowzory. Nie da się wprowadzić bohatera i przykleić mu naklejki dobry/zły. W kinowych widowiskach niezbędne jest ukazanie psychologicznych motywacji bohaterów, bo w innym przypadku produkcję czekać będzie fiasko. W „Królewnie Śnieżce i Łowcy” paradoksalnie zachwyca ten drugi. Księżniczka grana przez Kristen Stewart jest niewiarygodna. Śnieżka spędziła za dużo czasu w lochu, bo mimo tego, że kreuje się na wojowniczkę, to bliżej jej do panienki zajmującej się domem i opieką nad krasnoludkami.

 

A co gdy taka produkcja powstanie i okaże się hitem? Baśnie nie miały drugich części, a bardzo rzadko kontynuacje (na przykład „Czerwony Kapturek”). Hollywood i na to znalazło sposób. Baśniowy świat wykreowany w pierwszych częściach pozwala na niezliczone sposoby kontynuowania fabuły. „Hansel i Gretel: Łowcy czarownic” będzie kontynuowane w postaci serialu, na rok 2017 zapowiedziano „Czarownicę 2”. A już w tym tygodniu do kin wchodzi „Łowca i Królowa Loda” luźno oparty na baśni AndersenaKrólowa Lodu”.

 

Filmy baśniowe, podobnie jak te komiksowe, mają długą i świetlaną przyszłość. Przecież poza tymi najbardziej znanymi baśniami istnieje tysiące innych. Andy Serkis pracuje nad filmem opowiadającym o Rumpelstiltskinie, niezależnie od siebie Disney i Warner Bros. zapowiedziały ekranizację „Pięknej i bestii”, Chloe Martez już niedługo zobaczymy jako Małą Syrenkę, a w filmie „Red Rose” poznamy historię młodszej siostry Śnieżki, która uratuje ją wraz z krasnoludkami w zastępstwie księcia. Baśnie z pewnością nie znikną z kin, będą ewoluowały i dopasowywały się do potencjalnych odbiorców, by nas zachwycać, bawić lub niekiedy rozczarowywać.  

 

NINIEJSZY FELIETON STANOWI PREMIEROWĄ PUBLIKACJĘ NOWEGO REDAKTORA NASZEGO SERWISU, ŁUKASZA KOLENDY. WIĘCEJ O AUTORZE PO KLIKNIĘCIU NA ZDJĘCIE PO PRAWEJ STRONIE.

Forum:

Data: 2016-04-06

Dodał: Wojtas

Temat: Baśnie wszędzie baśnie :)

Świetnie się czyta :) Proszę nie zapominać jeszcze o serialach takich jak: "Grimm" czy "Dawno dawno temu"

Data: 2016-04-07

Dodał: Łukasz

Temat: Re:Baśnie wszędzie baśnie :)

Tutaj pisaliśmy tylko o filmach. Seriale swoją drogą, bo jest kilka produkcji około baśniowych :)

Wstaw nowy komentarz