„Jak zatrzymać ślub?” – wolisz śmierdzieć jak pies czy poruszać się jak krab?

Film zrobiony w jakieś 5 godzin. Ona, on i przedział pociągowy. Zamknięci, nieufni, niechętni, zabawni, otwarci, wylewni. Film dla osób, które interesują relacje międzyludzkie, a dokładniej ich powstawanie, budowanie w narracji, w opowieści.  Nieśpiesznie, cicho i zgrabnie.

 

W ciągu trzech minut wideoklipu możemy zwiedzić ziemię, a i otrzeć się o kosmos. W ciągu minuty w sieci zamieszczane są 72 godziny  materiałów wideo. Telewizja śniadaniowa w ciągu pięciu minut porusza po kolei takie tematy jak: „Najmodniejsze fryzury na lato”, „Eksterminacja 6 milionów Żydów”, „Gdzie zjeść najlepsze sushi?” Tempo jest OK, ale nie kiedy oznacza bełkot, powierzchowności, spłycone przeżywanie i niepogłębione relacje. Żyjąc w kulturze niecierpliwości nie każdy jest w stanie obejrzeć przykładowo dokument „Majdan. Rewolucja godności” Łoźnicy, gdzie kamera jest spokojnym, statycznym obserwatorem, który długo lubi przesiadywać w jednym miejscu. Dla wielu ta zwyczajność w kinie jest nie do wytrzymania.

 

Kto lubi filmy, w których absolutnie nic się nie dzieje? Ja! Dlaczego? Bo dzieje się w nich wiele, ale na innym poziomie.

 

Reżyser Drazen Kuljanin daje nam dwie osoby i przedzialik pociągowy. Tylko tyle? Aż tyle. Kultura nowoczesna jest kulturą szybkości, zdarzeń, doświadczania, intensywnych wielości, ale relacje międzyludzkie nie tworzą się ani fabrycznie, ani taśmowo. Rosną w czasie i rozmowie. Niby nic się nie dzieje, jest rozmowa, ale czy nic się nie wydarza? Nie doceniamy dziś poziomu tradycyjnej interakcji i wyobrażeń?

 

U Kuljanina mamy dwie osoby i jedno miejsce. Fenomenalnie z takim minimum poprowadził temat ważnej rodzinnej relacji matka-córka kultowy Bergman w „Jesiennej sonacie”, to prawdziwe dzieło. Tutaj natomiast mamy przypadek, zbieg okoliczności, spotkanie i  pociąg. Sytuacja przedziału pociągowego jest dość specyficzna, podobna do tej z windy, ale wyraźnie dłuższa i bardziej zobowiązująca. Oto jesteśmy skazani na przebywanie wśród nieznajomych osób przez konkretny czas podróży. Możemy uciec w książkę lub smartfona, poobserwować albo zaryzykować chyba coraz rzadziej inicjowaną rozmowę. Bohaterowie filmu zaczynają niezgrabnie, próbują ulokować się w przestrzeni, chcieliby zajmować to samo miejsce, zaczynają od małej zadry. Mimo to nie wybierają ostatecznie swoich egocentrycznych światów, a konwersacje.

 

Głównie łączy ich to, że oboje jadą na ten sam ślub i oboje chcą ten ślub przerwać. Trenują więc przed sobą nawzajem sceny, które chcą odegrać podczas ślubu. Pokazują sobie prywatne światy emocji. Ale łączą ich także inne elementy. Oboje mają w sobie wyraźny ślad dziecka.  Amanda (Lina Sunden) zwraca na siebie uwagę łamiąc ostentacyjnie chipsy w otwartej buzi i pijąc do dna całą butelkę wody, Philip (Christian Ehrnsten) zadaje kobiecie pytanie o to, czy wolałaby śmierdzieć jak pies czy poruszać się jak krab? Uśmiech jest dobrą bazą dla porozumienia.

 

W końcu większa swoboda, wspólna misja i emocje prowadzą tych dwoje do odnalezienia pewnego pola, na którym ich spotkanie nabiera innego wymiaru (musi być nutka tajemnicy). Opowieść reżysera pokazuje nam nieszczęśliwie zakochanych ludzi, którzy nie widzą innych scenariuszy dla siebie, ponieważ żyją wspomnieniami minionej miłości i  te uczucia, które trzymają ich w tym co było uniemożliwiają otwarcie na inną wizję, na poszerzenie perspektywy. Amanda i Philip spróbują sobie pomóc w tym zwyczajnym spotkaniu, w tej zwyczajnej rozmowie,  a my możemy ocenić czy pociągowa znajomość jest w stanie coś wnieść do naszego życia, czyli czy warto otwierać usta w PKP.

 

FILM OBEJRZANY DZIĘKI UPRZEJMOŚCI KINA HELIOS TCZEW.

 

Autor: Paulina Urbańczyk