„Kurt Cobain: Montage Of Heck” – W poszukiwaniu szczęścia.

Spośród kilku filmów o Kurcie Cobainie, które powstały na przestrzeni ostatnich lat, ten jest wyjątkowy. Reżyser chciał, żeby to była prawdziwa, intymna historia życia – bez wynoszenia na piedestał i niepotrzebnych opinii. Dlatego jedynymi „gadającymi głowami” w filmie są członkowie jego rodziny i najbliżsi przyjaciele. W tworzeniu tej produkcji miała też udział córka Kurta, Frances. Wszystko to sprawia, że historia, którą odtworzył Brett Morgen, jest poruszająca, szokująca i absolutnie pochłania widza.

 

Tytułowy „Montage of heck” to kaseta, którą Kurt nagrał, jako nastolatek – były tam jego własne nagrania, ulubione piosenki, próby miksowania dźwięku, jednym słowem – mozaika. I tak samo, film Morgena jest absolutną mozaiką formy i narracji. Forma zupełnie mnie zaskoczyła – mamy „gadające głowy”, fragmenty koncertów i wywiadów – czyli to, czego można by się spodziewać po dokumencie muzycznym. Natomiast cała reszta… Reżyser pokazał nam rysunki Kurta, jego dzienniki, notatki oraz teksty piosenek i postanowił analogowo zanimować to wszystko tak, żeby wydawało się żywe. Poza tym, możemy oglądać mnóstwo fragmentów wideo – dzieciństwo Kurta, nagrania z sali prób i wczesnych koncertów Nirvany, kiedy jeszcze nawet nie nazywała się Nirvaną, oraz bardzo prywatne nagrania z czasów związku z Courtney Love, których produkowali olbrzymie ilości. To właśnie dzięki Courtney, Morgen miał dostęp do tych wszystkich materiałów – dała mu klucze do magazynu ze wszystkimi rzeczami Cobaina. Te klucze okazały się kluczem do sukcesu.

 

Warto też wspomnieć o stronie narracyjnej –  tutaj najbardziej przykuwa uwagę animacja, która obrazuje fragmenty życia Kurta – te zasłyszane z prywatnych nagrań i opowieści rodziny. W ciągu filmu pojawiaja się też element zainscenizowany – w tej formie akurat to wydarzenie robiło dużo większe wrażenie, niż jeżeli opowiedziano by je za pomocą animacji. Ciekawym elementem są też nagrania przeróżnych rzeczy, głównie z lat 80., które czasem tylko dodają klimatu, a czasem wspomagają narrację.

 

W tle cały czas słychać muzykę Nirvany w różnych wersjach –  instrumentalne, nagrania z płyt, z koncertów- w tym z genialnego MTV Unplugged oraz cover Smells Like Teen Spirit w aranżacji chóralnej, która wprowadziła refleksyjny nastrój i była naprawdę poruszająca. To, że muzyka Cobaina była cały czas słyszana w czasie projekcji, pozwala widzom jeszcze bardziej wczuć się w jego postać - zrozumieć motywację jego działań, światopogląd i problemy. Tym zabiegiem, reżyser właściwie zastosował się do opinii, którą Kurt prezentował światu praktycznie przez cały twórczy okres swojego życia - Po co mamy udzielać wywiadu, skoro muzyka mówi za nas?

 

Oglądanie tego filmu jest przeżyciem. Dostajemy kompletną, prawdziwą historię o Kurcie Cobainie - nie o ikonie muzyki, nie o idolu wielu pokoleń – ale o człowieku. Obserwujemy jego życie krok po kroku i stopniowo rozumiemy coraz więcej. Właściwie, można by stwierdzić, że w czasie projekcji spotykamy się z Kurtem, który oprowadza nas po swoim archiwum, pokazuje nam swoje wideo i puszcza fragmenty starych nagrań. Niezwykłe doświadczenie.

 

Autor: Weronika Spaleniak

Forum:

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz