„Making the Murderer”, jak kobiecy make-up

Zabierałam się do tego serialu dość długo, bo jednak temat jest poważny, gatunek dokumentalny, strumieniowany przez Netflix, więc od razu wiadomo, że sprawa nie jest błaha, a nie ukrywam, że wieczorami po pracy zawsze mi łatwiej odpalić pudło zasilane pilotem i wybrać spośród setek ‘czasozapychaczy’ ten najbardziej przystępny. Mea culpa. Przeszłam się po mieszkaniu znalazłam olej, wlałam do głowy i oto poznałam bohatera, a raczej ofiarę systemu wymiaru sprawiedliwości - Stevena Avery’ego. W tej produkcji zaskoczyło mnie wiele rzeczy, a przede wszystkim forma, bo jest to 10 odcinków zrobionych na wzór klasycznego dokumentu z prawdziwego zdarzenia, z wywiadami, zdjęciami, szczegółami, a wszystko składa się w logiczną całość, innymi słowy istny raj dla perfekcjonistów poszukających prawdy.

 

Ludzie mają tendencje do mówienia ‘wiem o czym mówisz’, ‘miałem tak samo’, ‘rozumiem cię’, czy chociażby ‘mogę to sobie wyobrazić’. Żadne z tych, jak i podobnych wyrażeń nie padną po obejrzeniu klatek z życia Stevena, bo jeśli są jakieś granice absolutnego pecha, czyli złych rzeczy, które mogą się człowiekowi przytrafić, to on przekroczył wszystkie możliwe. Nie kto inny jak pan Avery za pierwszym razem spędził 18 lat w więzieniu za gwałt, którego się nie dopuścił. Następnie, dzięki postępowi technologicznemu i nowym dowodom został uniewinniony, układał sobie na nowo życie za niemałe pieniądze z odszkodowania, a koniec końców był ponownie niesłusznie skazany i wrobiony przez tzw. śmietankę stanu Wisconsin.  Podczas gdy wy pijecie popołudniową kawę poświęcając swój cenny czas czytając ten felieton, on spędza kolejny dzień w celi za napaść na tle seksualnym i morderstwo Teresy Halbach.

 

Czy to błąd?! Czy to błąd, że wyłączyłam telewizor, skoro było już tak dobrze. Zero nietypowych spraw, bo do paradokumentów nie sięgam wcale i nie rozumiem fenomenu tej kategorii przywianej z zachodu. Właśnie wtedy mnie ocknęło, że przecież wygodniej i bezpieczniej pokazać społeczeństwu wyssaną z palca bzdurę i dźgać sztukę, jaką jest aktorstwo w serce, zamiast skupić uwagę ludzi na tym, jak będąc u władzy można w bardzo łatwy sposób zniszczyć człowieka, ogołocić z jakiejkolwiek godności, ograniczyć prawa i zamknąć w więzieniu na długie lata. Skorumpowane władze kontra biedny, niegrzeszący inteligencją człowiek z najlepszymi prawnikami, jakich ci, którzy mają problemy z prawem mogą sobie wymarzyć - 1:0.

 

Przez fakt, że Steven Avery został maksymalnie wybielony w reżyserii Laury Ricciardi, głodna wiedzy i nauczona doświadczeniem, że gdzieś jest kruczek, zaczęłam przeszukiwać Internet i znalazłam to czego chciałam - dodatkowe dowody w tej sprawie oraz argumenty, które zaburzyły mój raj perfekcyjnego osądu i poglądu na sprawę. Ludzie poszukujący prawdy w życiu mają niezmiernie trudne zadanie. Patrząc nawet na przedstawicielki mojej płci, zwanej piękną, aby ta nazwa miała rację bytu oszukujemy siebie, znajomych i otoczenie nakładając make-up dzień w dzień i pokazując swoją prawdziwą twarz dopiero w nocy po użyciu odpowiednich kosmetyków, a podejrzewam, że co niektóre potrzebują do tego również szpachli. Lustro nie kłamie, także zdecydowanie w ten sposób wcielamy się w ‘lepszą’ wersję nas. W ogólnym rozrachunku, stworzyłyśmy sobie nową twarz, tak samo jak w przypadku policji, prokuratury i sędziego, którzy stworzyli sobie mordercę.

 

Pojawia się naglące pytanie: czy Steven jest mordercą? Istnieje spore prawdopodobieństwo, że w przeciągu najbliższej dekady się tego dowiemy. Jego sprawą obecnie zajęła się jedna z profesjonalistek do spraw uniewinnienia i skazywania właściwych przestępców, więc w niej pokładam wszystkie swe nadzieje, bo na razie nie wiem jak on ma na imię. Jeden z byłych adwokatów Avery’ego, Dean Strang powiedział, że w głębi duszy ma nadzieję, że on jest winny popełnionego czynu, bo jeśli tak nie jest, to przeraża go ta zaistniała sytuacja. Wtedy wychodziłoby na to, że możemy być tak samo pewni słuszności wyroków sędziego i ławy przysięgłych, jak tego że ta ładna blondynka, co ją mijamy idąc do pracy, jest tak samo ładna bez tzw. ulepszaczy.

Forum:

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz