„Mały Książę”: Magiczna animacja o przyjaźni

Filmowa adaptacja „Małego Księcia” w reżyserii Marka Osborne’a, choć nie jest wierna literze oryginału, a główny bohater opowieści Antoine’a de Saint-Exupéry’ego zostaje przeniesiony na drugi plan – zachwyca kunsztem wizualnym. To obowiązkowy seans zarówno dla młodszych, jak i starszych widzów.

 

Na początku możemy być nieco zaskoczeni, bowiem główną bohaterką animacji Osborne’a jest mała dziewczynka, z rozbitej rodziny, wychowywana przez matkę-pracocholiczkę, która mając bardzo konkretny plan na przyszłość swej latorośli, sukcesywnie okrada ją z dzieciństwa, popychając ją w stronę dorosłości. Na ścianie jej pokoju matka umieszcza szczegółowy rozkład zajęć i po powrocie z pracy – rozlicza córkę z poczynionych postępów. Jej życie wydaje się szare i pozbawione fantazji. Wszystko się zmienia za sprawą zwariowanego sąsiada, który mimo podeszłego wieku zachowuje się jak nastolatek i to on opowiada dziewczynce o spotkaniu młodego Pilota z Małym Księciem, który na malutkiej planecie opiekował się kaszlącą różą i wyruszył w podróż w poszukiwaniu przyjaciela.

 

Miłośnicy oryginału mogą się nieco rozczarować – nie znajdując w filmowej opowieści spotkania z Pijakiem, Latarnikiem czy Geografem. Otrzymujemy w zamian uwspółcześnioną historię z nieco zbyt oczywistym morałem i z krytyką korporacyjnego stylu życia. Zmiany poczynione przez Osborne’a oraz dwójkę scenarzystów: Irenę Brignull oraz Boba Persichetti – nie przykryły jednak uniwersalnych sensów, które są siłą książki Antoine'a de Saint-Exupéry'ego. Jest to bajka o samotności, potrzebie przyjaźni i miłości oraz o pielęgnowaniu w sobie dziecka w dorosłym życiu. To magiczna animacja, przesiąknięta nostalgią.

 

Ale trzeba podkreślić, że najbardziej zachwyca strona wizualna, dzięki zastosowaniu dwóch technik animacji – możemy prawdziwie wsiąknąć w opowiadaną historię. Szczególnie zachwycają sceny z udziałem Małego Księcia, które zrealizowane zostały przy użyciu klasycznej animacji. Fragmenty te wyglądają tak jakby zostały wyjęte z książki. Natomiast sceny z udziałem dziewczynki, które toczą się w rzeczywistości bardziej uwspółcześnionej, zostały zrealizowane w animacji komputerowej.

 

Warto dodać, że to dopiero druga adaptacja „Małego Księcia”. W 1974 roku podjął się jej realizacji Stanley Donen, twórca hollywoodzkich musicali, który jednak nie podołał zadaniu. Natomiast Mark Osborne zmierzył się z zadaniem koncertowo!

 

FILM OBEJRZANY DZIĘKI UPRZEJMOŚCI KINA HELIOS GDYNIA.

 

Autor: Urszula Abucewicz