Najlepsze ekranizacje gier

Wraz ze wzrostem popularności gier komputerowych, twórcy poszczególnych cyfrowych historii tworzą wyjątkowe scenariusze. Miliony graczy spędzając czas przed komputerem myśli: "Ale z tej gry byłby dobry film". Problem w tym, że kiedy już odważny reżyser podejmie się próby stworzenia filmu korzystając z dorobku kolegów programistów, efekt nie zawsze jest zadowalający. Karą są wtedy nieprzychylne opinie krytyków, a zwłaszcza nienawiść zranionych graczy, których ulubione dzieło zostało zbrukane złą adaptacją filmową. Poniżej przedstawię kilka tytułów, które według mnie w mniejszym lub większym stopniu zasługują na miano tych "lepszych" ekranizacji.

 

6.

POSTAL (2007)

Dawno, dawno temu żył sobie niemiecki reżyser Uwe Boll. Pewnego razu postanowił, że zostanie słynnym reżyserem. Poniekąd zrealizował to marzenie, bo naprawdę jest słynny. Szkoda tylko, że to przez bycie najgorszym reżyserem w historii kina. A "Postal", o którym właśnie będę pisał to jego najlepszy film (ale tylko dlatego, że to ekranizacja idealna, bo równie głupia jak jej komputerowy pierwowzór). "Postal" to nie pierwsza ekranizacja gry w reżyserii niemieckiego artysty. Poprzednio stworzył takie dzieła jak "Far Cry", "House of the Dead", "Bloodrayne", czy "Alone in the Dark". Wszystkie te filmy są tak złe, że lepiej nie pamiętać o ich istnieniu. Nic dziwnego, że nominacje do Złotych Malin sypały się jak z rękawa. Ale mniejsza o reżysera, zajmijmy się filmem, który w pewnym sensie jest wyjątkowy. Główny bohater Dude (Zack Ward) mieszka ze swoją chorobliwie otyłą żoną w przyczepie campingowej. Wydaje się, że cały świat sprzysiągł się przeciwko niemu, wszelkie możliwe mniejszości i frakcje atakują Dude'a. Policja, Arabowie, biznesmani, ze zdradziecką żoną na czele. Bohater wreszcie mówi "DOŚĆ!" i wtedy zaczyna się półtorej godzinny maraton strzelanin, chorych żartów, nagości i braku jakichkolwiek zahamowań. W filmie wyśmiewani zostają muzułmanie, karły, kobiety, dzieci, policjanci, George Bush, sam reżyser... Są tu też takie abstrakcyjne sceny jak używanie kota jako tłumika, masakra na przedszkolakach i wiele, wiele więcej. O filmie warto wspomnieć, gdyż świetnie oddaje klimat gry polegającej na bieganiu po mieście, bezmyślnym zabijaniu kogo tylko się da i oddawaniu moczu za pomocą jednego klawisza. Nie polecam gry i nie polecam filmu.

 

5.

RESIDENT EVIL (2002)

Jedna z najpopularniejszych serii gier z gatunku horroru doczekała się już pięciu adaptacji filmowych, a w 2017 pojawi się jeszcze szósta, ostatnia część. Jednak najlepsza była według mnie część pierwsza, z 2002 roku każda kolejna odsłona serii to coraz gorszy film i coraz mniej straszny horror. Film akcji z Millą Jovovich, w reżyserii Paula Andersona to całkiem niezły kawał kina akcji, z okazjonalnym straszeniem, więc ciężko go nazwać horrorem. Fabuła filmu może się podobać, jednak sporo w niej niejasności, które rozwiać może jedynie znajomość gier z serii. Cierpiąca na amnezję bohaterka Alice (Jovovich) wraz z grupką komandosów stara się powstrzymać wirus zmieniający ludzi w zombie na terenie kompleksu badawczego znanej z ekranów komputerów korporacji Umbrella. Prócz walki ze zmutowanymi, agresywnymi pracownikami laboratorium, bohaterowie muszą uważać na grasującego w okolicy potwora Lickera. Wartką akcję umila klimatyczna muzyka Marylina Mansona idealnie wpasowująca się w gatunek.

 

4.

FINAL FANTASY VII: ADVENT CHILDREN (2005)

Sprzedana w ponad 10 mln egzemplarzy gra "Final Fantasy VII" japońskiego Square od 1997 roku do dziś nazywana jest jedną z najlepszych gier w historii. Na sukces produkcji składały się genialna, emocjonująca fabuła, autentyczne, świetnie napisane postaci, przemyślana rozgrywka. Fani wciąż ze łzami w oczach wspominają co bardziej wzruszające sceny z gry, która, mówiąc szczerze, okropnie się postarzała. 8 lat po premierze największego komputerowego dzieła, Square wydało pełnometrażowy film w formie przepięknej animacji komputerowej. Dzieło japończyków kontynuuje historię przedstawioną w kultowej grze i pozwala poznać losy bohaterów rozgrywające się w kilka lat po finale gry. Główny bohater Cloud Strife ma za zadanie powstrzymać znanych z komputerowego pierwowzoru Yazoo, Kadaja i Loza. Kwintesencją produkcji są widowiskowe, przegięte sceny walk między postaciami. Graficy Square dwoili się i troili by pochwalić się swoimi zdolnościami tworzenia  animacji. Niestety można odnieść wrażenie, że widowiskowość była tutaj jedynym na czym zależało twórcom, ponieważ brak w fabule takiej głębi i zróżnicowania wątków jak w grze. Ale nie oszukujmy się, w wszelkiego rodzaju japońskich anime, tak również i tutaj widowiskowe, emocjonujące walki są tym co najbardziej kochamy u utalentowanych kolegów z dalekiego Wschodu. Widzowie nieznający fabuły "Final Fantasy VII" niestety nie mają co liczyć na wyjaśnienie dotyczące tła wydarzeń ukazanych w Advent Children. Ale dla fanów jest to pozycja obowiązkowa.

 

3.

MORTAL KOMBAT (1995)

Kultowe dzieło na podstawie najbrutalniejszej konsolowej bijatyki, wyreżyserowane przez Paula Andersona. Na pochwałę zasługuje pomysł twórców na dorobienie fabuły do gry, w której liczyła się po prostu walka. Siły okrutnego Imperatora zdobędą władzę nad ziemią, jeśli zwyciężą ze śmiertelnikami w legendarnym turnieju Mortal Kombat. Trójka ziemskich bohaterów to postacie z krwi i kości, mają swoją przeszłość, własne motywacje. Za wzbogacenie fabuły autorskimi zarysami  postaci należą się ogromne brawa dla scenarzystów. Jednak największymi zaletami filmu są kostiumy, charakteryzacja i scenografia. Postaci wyglądają identycznie jak ich cyfrowe wersje i walczą w sposób podobny do tego z gry. Poza tym film mimo upływu lat nadal robi wrażenie niczym cios w krocze. Jedynym mankamentem może być zaniżenie ograniczenia wiekowego, przez co nie uświadczymy w produkcji słynnych "finiszerów", czyli wyjątkowo brutalnych i widowiskowych sposobów wykończenia przegranego przeciwnika. Nie przeszkadza to jednak w świetnej zabawie przy klasycznym filmie opartym na sztukach walki i wspominaniu czasów automatów, filmów na VHSie i muzyki na kasetach.

 

2.

SILENT HILL (2006)

Pierwsze trzy części growego cyklu "Silent Hill", przyprawiały graczy o gęsią skórkę, nic więc dziwnego, że prędzej czy później zabrano się za stworzenie adaptacji filmowej. Twórcy czerpali garściami z wszystkich trzech części gier, dzięki czemu otrzymaliśmy mieszankę najpopularniejszych smaczków z każdej z nich. Fabuła filmu przypomina tę z pierwszej części historii o Cichym Wzgórzu. Młoda matka (w grze bohaterem był mężczyzna), podróżując wraz z córką próbuje ominąć wyłaniającą się z mgły postać i powoduje wypadek. Budząc się w zniszczonym aucie nie może znaleźć córki i usiłuje ją znaleźć w znajdującym się nieopodal miasteczku Silent Hill. Twórcy doskonale oddali klimat grozy cyfrowego pierwowzoru: mgła, padający z nieba popiół, opustoszałe uliczki, wrażenie zaszczucia i bycia obserwowanym, świetna muzyka. Charakterystyczną cechą gier była następująca co jakiś czas transforamacja świata w jego alternatywną, jakby zardzewiałą wersję, w której pojawiały się też szkaradne potwory. Fantastycznym trikiem, który wymyślili twórcy filmu by sygnalizować zbliżającą się transformację jest dźwięk wyjącej syreny. Zapewniam, że dźwięk ten, wraz z pojawiającą się na ścianach rdzą potrafią zmrozić krew w żyłach. Poza tym w filmie ujrzymy też najstraszniejszą postać z całej serii gier, czyli Piramidogłowego. Męskie ciało z ogromnym przypominającym piramidę "czymś" zamiast głowy i gigantycznym tasakiem w dłoni, i jego zamiłowanie do świeżo zdartej ludzkiej skóry zapewniają wymagany w filmach tego typu dreszczyk emocji. Na pochwałę zasługuje również umiarkowana ilość krwi i ogólnie pojętej masakry. Produkcja, która wzoruje się na tym co najlepsze w tych częściach serii, które uchodzą za najlepsze nie może się nie podobać. Nie tylko wielbicielom cyklu gier.

 

1.

PRINCE OF PERSIA: PIASKI CZASU (2010)

Ekranizacja jednej z moich ulubionych serii gier komputerowych, przed obejrzeniem której miałem spore obawy, czy spełni oczekiwania fana. Przygody perskiego księcia, który korzystając z mogących cofać czas piasków bawiły przed ekranem monitora w trzech częściach pełnych akcji i łamigłówek gier. Oczywiście największą atrakcją produkcji była możliwość manipulacji czasem, naprawiania swoich błędów i oszukiwanie śmierci. Disney stworzył film, który nie jest bezpośrednią adaptacją, żadnej z gier, ale własną wariacją na ich temat. Bezimienny książę w filmie zyskuje imię Dastan, jest przybranym synem króla Persji, posiada niesamowitą zręczność niczym pierwowzór z małego ekranu i nie ma sobie równych w walce. Disney wypuścił na ekrany kin kawał solidnego kina familijnego, z wartką akcją, poczuciem humoru i kilkoma zabawami czasem. Jake Gyllenhaal jako Dastan świetnie pasuje do roli zawadiackiego księcia i razem z uszczypliwą Taminą (Gemma Artreton) tworzą autentycznie wyglądający duet skazanych na swoje towarzystwo bohaterów. Akrobacje Dastana, walki na miecze, a zwłaszcza sceny z użyciem magicznego sztyletu i cofanie czasu robią duże wrażenie. "Piaski Czasu" to świetny film przygodowy, z odrobinę mrocznym, baśniowym klimatem, który zapewnia mnóstwo frajdy wszystkim lubiącym tego typu kino widzom. A fani gier z księciem w roli głównej mogą spać spokojnie i śmiało oglądać filmową adaptację.  

 

 Autor: Bartosz Rybicki

Forum:

Data: 2016-01-23

Dodał: Wioleta

Temat: Dobry warsztat

Temat ekranizacji na podstawie gier jest mi obcy. O kilku produkcjach słyszałam ale nie wiedziałam że są na podstawie gier. Niemniej jednak bardzo podoba mi się warsztat autora. Ładnie napisane, stylistycznie poprawne. Przyjemnie się czyta. Gratuluję autorowi i życzę dalszych,dobrych tekstów. :)

Wstaw nowy komentarz