Nie masz planów na długi weekend? Oto „Wyjście awaryjne”…

Filmy Romana Załuskiego oglądamy do dziś z ogromną przyjemnością i lekkim niedowierzaniem, że polskie kino rozrywkowe potrafiło być kiedyś tak zabawne i tak niegłupie (nie żeby taki był „Och, Karol”, ale w kontekście niedawnej odnowionej wersji nie wypada aż tak źle). Jedną z moich ulubionych pozycji tego polskiego reżysera jest „Wyjście awaryjne”.

 

Główną bohaterką tej produkcji jest dbająca o wizerunek zaborcza naczelniczka gminy grana przez Bożenę Dykiel. Mimo iż publiczność kinowa zazwyczaj kibicuje postaciom pierwszego planu, w tym przypadku mamy do czynienia z antybohaterką prezentowanej w filmie opowieści i im gorzej jej się dzieje, tym bardziej cieszy się widownia.

 

Spokojny świat Kolędowej burzy niespodziewana ciąża jej córki, ładnej, choć niepracującej i mało zaradnej Doroty (debiut kinowy Marii Gładkowskiej, aktorki i w swoim czasie małżonki operatora Sławomira Idziaka). W obawie przed utratą autorytetu i swojej pozycji w hierarchii małomiasteczkowej społeczności urzędniczka wymyśla plan – opłacony wcześniej mężczyzna ożeni się, a następnie rozwiedzie z jej córką. Szybko okazuje się jednak, że nawet potencjalnie idealne pomysły nie zawsze sprawdzają się w praktyce…

 

Scenariusz Andrzeja Mularczyka luźno nawiązuje do „Moralności pani Dulskiej” Gabrieli Zapolskiej – w obu mamy do czynienia z energiczną herod-babą, jej stłamszonym małżonkiem oraz ciążą w rodzinie, która odkrywa obłudę właściwie wszystkich głównych zainteresowanych. Podobny motyw szybkiego wesela jako ratunku dla wizerunku rodziny i okazji do popisania się swoją zamożnością pojawił się w „Weselu” Wojciecha Smarzowskiego, choć ta produkcja była o wiele bardziej gorzka i drapieżniejsza niż „Wyjście awaryjne”, które wyśmiewa prowincjonalną mentalność i teatrzyk odstawiany na potrzeby sąsiadów, ale nie odpycha nas zupełnie od bohaterów. Nawet Kolędowa, która jest głównym czarnym charakterem tej historii, nobilituje się w naszych oczach tym, że działa, podczas gdy jej nieżyciowy mąż oraz bardzo pasywna i bezbarwna córka nie czynią niczego, aby zmienić swoje położenie.  

 

W procesie uczłowieczenia swojej bohaterki ważną rolę odegrała Bożena Dykiel, która w naturalny sposób znajduje humor w błyskotliwych dialogach i w swojej charakteryzacji podkreśla efekty ciągłej konieczności walki o utrzymanie się na szczycie („Podłość ludzka nie zna granic” jest chyba najbardziej rozpoznawalnym zdaniem filmu). W chwili zdjęć miała zaledwie 34 lata, ale bardzo łatwo przychodzi nam zobaczyć w niej matkę dorosłej dziewczyny i czołową postać wiejskiego życia społecznego, ponieważ jej wygląd zewnętrzny i specyficzny, bardzo szybki sposób mówienia Kolędowej nie ma zbyt wiele wspólnego z portretującą ją aktorką. W kategorii „polskie łatwe, lekkie i przyjemne” pozycja obowiązkowa. 

 

Autor: Jakub Neumann

Forum:

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz