„Obce niebo”. „Dobro” dziecka

W ostatnich tygodniach, gdy Europę szturmują setki tysięcy uchodźców, a temat ten stale poruszany jest nie tylko w mediach, ale także podczas rodzinnych obiadów i spotkań w pubach, Dariusz Gajewski filmem „Obce niebo” wstrzelił się idealnie. Mimo iż „Obce niebo” zahacza o temat imigrantów jedynie częściowo, to dotyka o wiele szerszego zagadnienia – poczucia obcości. Ponadto jest kilkuwarstwową opowieścią o współczesnej rodzinie.

 

Basia (Agnieszka Grochowska) i Marek (Bartłomiej Topa) wraz z córką Ulą (Barbara Kubiak) opuścili Polskę i zamieszkali w Szwecji. Motorem napędowym, jak łatwo się domyślić, była chęć poprawy sytuacji materialnej. Jednak grubszy portfel nie rekompensuje złego samopoczucia. Polskiej rodzinie ciężko odnaleźć się w trochę innej kulturze, znaleźć wspólny język z ludźmi mentalnie odmiennymi czy przystosować się do panujących zasad. Między parą pojawia się coraz więcej spięć, które odbijają się na wrażliwej 9-latce. Wnikliwie przyglądać się zachowaniu dziewczynki zaczyna jedna z nauczycielek. Mały incydent wystarcza, aby pracownica socjalna rozpoczęła proces przekazania Uli rodzinie zastępczej.

 

„Ten film uosabia wszystko to, co najbardziej przeraża mnie w Skandynawii” - stwierdziła po seansie moja koleżanka, mająca rodzinę w Norwegii. Wszystkiemu winne organizacje opieki społecznej, które stojąc na czele praw człowieka, a w szczególności dziecka czynią wiele dobra np. opłacając zajęcia dodatkowe tym dzieciom, których rodziców na to nie stać czy dokładając się do wynajmu większego mieszkania, jednak zdarzyło im się skrzywdzić niejedną rodzinę, pochopnie i niesłusznie podejmując decyzję o odebraniu dziecka.

 

„Obce niebo” zdecydowanie podzieliło publiczność Festiwalu Filmowego w Gdyni. Część widzów wręcz oskarżała reżysera o przerysowanie problemu, twierdząc, że zdarzenia ukazane w filmie nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Większość jednak zauważyła, że zdarzenia, w których opieka społeczna niewłaściwie użyła swoich kompetencji, miały i mają miejsce nie tylko w opiekuńczych państwach skandynawskich. Nawet jeśli reżyser (który opowiadał o przeanalizowanych statystykach i przebytych rozmowach ze Szwedami) ukazał jakiś wyjątkowy przypadek to ma przecież do tego prawo.

 

Gajewski stworzył film bardzo skandynawski. Dzięki oszczędności środków wyrazu, przypomina on szwedzkie dramaty społeczne, emituje podobną energią i depresyjną atmosferą. Utrzymany jest w zimnych barwach, większość zdjęć stanowią widoki ponurych lasów czy mrocznych akwenów wodnych, a wszystkie wnętrza są bardzo minimalistyczne, wręcz sterylne albo przypominają socjalne bloki. Również muzyką nie starano się na siłę udramatyzować akcji. „Obce niebo” swą formą nie przerosło treści i uznać to można za wielki atut.

 

Film trzyma w napięciu, mimo iż prowadzi do jedynego możliwego finału, a tenże został Wprowadza wyraźny podział na białe i czarne, dobre i złe. Widz całkiem świadomie staje po stronie polskiej rodziny, kibicuje parze, upatrując wszystkiego, co złe w demonicznym szwedzkim prawie i bezdusznych biurokratach je egzekwujących.

 

Autor: Magda Mielke