Oscar PL: „Faraon”. Egipskie noce… i dnie

Władza. Namiętność. Zdrada. Konflikt między porywczą młodością a zachowawczą dojrzałością. Historia opisana w powieści Bolesława Prusa jest tak uniwersalna, że mimo swojego umiejscowienia w starożytnym Egipcie okazuje się być aktualniejsza z każdym kolejnym rokiem. Reżyserii filmowej wersji opowieści o życiu Ramzesa XIII podjął się Jerzy Kawalerowicz.

 

W odróżnieniu od poprzedniego polskiego nominowanego, czyli kameralnego filmu „Nóż w wodzie”, ta produkcja imponuje monumentalnym rozmachem, właściwie bezprecedensowym w polskim kinie – zdjęcia powstawały przez trzy lata na trzech różnych kontynentach, a ekipa musiała zmierzyć się z wyjątkowo niesprzyjającymi warunkami pogodowymi, w tym m.in. z wszechobecnym pyłem i upałem sięgającym 60 stopni Celsjusza. Poświęcenie jednak opłaciło się, jako że „Faraon” – również dzięki konsultacjom specjalistów – odtwarza realia starożytne na tyle wiarygodnie, na ile było to możliwe z ówczesnej perspektywy.

           

Młody władca, Ramzes XIII (Jerzy Zelnik w życiowej kreacji), ma już dość nieustannych interwencji ze strony kapłanów. Czuje się ograniczany i nieszanowany, kiedy podczas wspólnego pochodu nie może cofnąć decyzji kapłana Herhora o zawróceniu wojsk z powodu przechodzącego po drodze skarabeusza, symbolizującego święty wizerunek Amona, boga słońca. Spotkanie pięknej Żydówki, Sary, wprowadza Ramzesa w stan zauroczenia, co zdecydowanie nie podoba się jego matce, królowej Nikotris. Za sprawą raportu Herhora panujący faraon odsuwa swojego syna od dowodzenia wojskami. Z tego powodu Ramzes zaczyna zaprzepaszczać swoje fundusze na zabawy…

           

„Faraon” znakomicie wytrzymuje próbę czasu nie tylko ze względu na podejmowaną tematykę, ale również dzięki najwyższym walorom technicznym, których niestety w większości przypadków brakuje dzisiejszym produkcjom historycznym. Zniewalające kostiumy i scenografia łatwo wprowadzają nas w realia życia najważniejszych ludzi w starożytnym Egipcie. Kawalerowicz starannie prowadził również członków swojej pokaźnej obsady. Szczególnie podobał mi się kontrast między delikatną Krystyną Mikołajewską w roli Sary a drapieżną Barbarą Brylską, która zagrała kapłankę fenicką, Kamę. Miło, że Amerykańska Akademia Filmowa doceniła nasze rodzime dzieło, nawet jeśli w ostatecznej rozgrywce złotą statuetką nagrodzono francuski klasyk „Mężczyzna i kobieta”.

 

Autor: Jakub Neumann

Forum:

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz