Pośród legend kryje się... - „Ziarno prawdy”

Podejmując się ekranizacji powieści trzeba zmierzyć się z wielkimi oczekiwaniami czytelników, często z góry nastawionymi negatywnie jako wyznawcy zasady książka zawsze będzie lepsza niż film. Niemniej ze współpracy tak szanowanych nazwisk jak Borysa Lankosza, Zygmunta Miłoszewskiego i Abla Korzeniowskiego nie mógł powstać film przeciętny.

 

Od kilku miesięcy fani prozy Miłoszewskiego oczekiwali na filmową wersję kryminału „Ziarno prawdy”. Zwłaszcza, że po wcześniejszej ekranizacji przygód prokuratora Teodora Szackiego, który w filmie Uwikłanie Jacka Bromskiego stał się Agatą Szacką można było spodziewać się najgorszego. Jednak tym razem pisarz z reżyserem połączyli siły tworząc wspólnie scenariusz, który pysznie oddał odwzorowanie literackie na język filmu. Choć sama świeżo po przeczytaniu książki udałam się na seans filmu i zauważyłam wiele zmian fabularnych, nie przeszkadzało mi to w znaczący sposób, ponieważ rozumiem, że są to dwa odrębne dzieła, których nie da się przedstawić jednakowo.

 

Wielką zasługą jest dobór obsady aktorskiej, w głównych rolach występują Robert Więckiewicz, Magdalena Walach i Jerzy Trela. Tworzą oni pełnokrwiste postaci dwójki prokuratorów i inspektora policji wspólnie rozwiązujących sprawę zbrodni charakteryzowanych na rytualne mordy żydowskie. Pozytywnie zaskakuje również Krzysztof Pieczyński, dawno nie widziany na filmowym ekranie w większej roli oraz Arkadiusz Jakubik, który stworzył małą, ale bardzo smaczną rólkę pasjonata broni białej.

 

Ziarno prawdy” oprócz sensacyjnej zagadki przedstawia też polską rzeczywistość rozprawiającą się z antysemityzmem. Sandomierz, który stał się miejscem wydarzeń akcji jest przesiąknięty legendami  nakręcającymi spiralę psychozy i fałszywych poszlak. Bo jak wielokrotnie wspomniane w jest w filmie „każda legenda ma w sobie ziarno prawdy”. W polskim kinie brakowało obrazu, który połączyłby mroczną historię z kryminalną zagadką bez wzbudzania skandalu, tak jak to miało miejsce po premierze „Pokłosia recenzja>> . W tym przypadku „Ziarno prawdy” łamie konwenanse i stara się dorównać zachodnim produkcjom, niestety ma w sobie coś co na ekranie daje komunikat „to tylko polski film”. Ale w tak przyzwoitym wydaniu nie jest to szczególną wadą. Na plus należy zaliczyć wyjątkową muzykę Abla Korzeniowskiego, który serwuje mieszankę elektronicznych brzmień z finezyjnymi dźwiękami orkiestry czy chóru silnie wybrzemiewających w kontekście religijnego wątku w filmie. Sprawia to, że na najnowszy film Borysa Lankosza warto wybrać się do kina.

 

FILM OBEJRZANY DZIĘKI UPRZEJMOŚCI KINA HELIOS GDAŃSK.

 

Autor: Marta Ossowska

Forum:

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz