„Praktykant” to wszystko, czego potrzebujesz!

Choć spadającym z drzew kolorowym liściom nie można odmówić uroku, trudno ukryć, że tegoroczna jesień nie rozpieszcza nas wysokimi temperaturami. Dni stają się nie tylko coraz zimniejsze, ale też coraz krótsze, co mało kogo cieszy. Jeżeli dodać do tego niedobory witaminy D (nie bez powodu nazywanej słoneczną witaminą), szybko okaże się, że choć mamy dopiero początek października, wielu z Was może mieć już objawy jesiennej chandry. Na odsiecz obniżonym nastrojom wyruszyła na szczęście Nancy Meyers, której najnowszy film właśnie wszedł na ekrany kin. Jej „Praktykant” ma w sobie wszystko, czego potrzebujecie, aby poczuć się lepiej.

 

Wdowiec Ben (ujmujący Robert De Niro) od kilku lat jest na emeryturze. Pomimo objechania całego świata, lekcjach mandaryńskiego, zajęciach z yogi oraz nieśmiałej próby nawiązania romansu z gadatliwą sąsiadką w jego życie szybko wkradła się pustka. Dziarski staruszek chce znów czuć się potrzebny i użyteczny. Gdy już powoli traci nadzieję na to, że jego marzenie się spełni, dowiaduje się, że internetowy sklep z ubraniami poszukuje stażystów wśród osób starszych. Ben wysyła swojej wideo CV, a niebawem zostaje praktykantem samej założycielki firmy, Jules Ostin (Anne Hathaway). Nieprzystępna, wiecznie zabiegana Jules nie jest zachwycona wizją opiekowania się praktykantem, szybko przekonuje się jednak, że Ben może ją wiele nauczyć. Znajduje w nim nie tylko biurową pomoc, ale też oparcie i życzliwą duszę. O tym jak wiele zyskuje natomiast Ben najlepiej widać w jednej z ostatnich scen, kiedy jego do niedawna opustoszały dom wypełniają ludzie i śmiech. „Praca i miłość”, jak mawiał Zygmunt Freud, oto klucz do szczęścia.

 

Nowy obraz Nancy Meyers rozgrywa się właściwie między aktorskim duetem Anne Hathaway i Roberta De Niro, z powodu którego obecności w obsadzie „Praktykanta” zapewne wielu z Was zainteresowało się filmem. Z rolą uprzejmego emeryta, gentelmana w każdym calu, mistrz De Niro poradził sobie rewelacyjnie – jego Ben jest miłym, starszym panem, życzliwym dla każdego, ale też człowiekiem z krwi i kości, któremu nie obce słabości czy wzruszenia. Ta rola nie wymagała od nestora sztuki aktorskiej szokującej fizycznej metamorfozy ani opanowania nowych, niesamowitych umiejętności. Wymagała tak dziś niemodnych cech jak naturalność i skromność. De Niro miał za zadanie zagrać starszego pana, który w jesieni swojego życia ma odwagę radykalnie zmienić swoje uporządkowane życie; który przygląda się zmieniającemu się światu z zaciekawieniem, choć nie bezkrytycznie; który swój gniew i smutek potrafi skryć za maską uprzejmości a na starym filmie prawdziwie się wzruszyć. Mała wielka rola.

 

Anne Hathaway nie dała się przyćmić blaskowi wielkiej gwiazdy. To nie pierwszy raz, kiedy aktorce powierzono stworzenie kreacji ambitnej młodej kobiety, która w pędzie za kariera gubi się trochę w życiu, nic zatem dziwnego, że Hathaway tak dobrze poradziła sobie z odegraniem surowej Jules Ostin.

 

Praktykant” jest obrazem niezwykle ciepłym i pogodnym jak przystało na film Nancy Meyers, która ma prawdziwy talent do tworzenia tego typu produkcji. „Nie wierzcie bliźniaczkom”, „Lepiej późno niż później” i „Holiday” to tego najlepsze przykłady. Reżyserka nasyca swoje filmy ciepłem i humorem, a jej bohaterowie nie narzekają na trudności z płaceniem rachunków, ale świat, w jakim żyją nie należy do rzeczywistości alternatywnej pozbawionej ciemnych stron. Meyers tworzy przyjemne komedie i filmy obyczajowe, w które zawsze jednak wplecione są wcale poważne pytania a nawet diagnozy społeczne. Rozwód i „dzielenie się” dziećmi, miłość po sześćdziesiątce, uciekanie od problemów rodzinnych w pracę, kariera stojąca na drodze rodzinie lub związkowi - wszystkie te tematy, choć subtelnie i nie wprost, pojawiały się już w jej w jej filmach. W „Praktykancie” Nancy Meyers pochyla się nad społeczną alienacją osób starszych, niedojrzałością dzisiejszych młodych dorosłych (obrywa się zwłaszcza panom!), postępującą digitalizacją, która zamiast zbliżać, coraz bardziej odsuwa od siebie ludzi i zamianie ról w małżeństwie (pracująca żona i kogut domowy). Wszystkie te trudne kwestie Meyers czasem z humorem, a zawsze z wielkim wyczuciem i sympatią dla drugiego człowieka poddaje pod rozwagę widza, który z sali kinowej ma szansę wyjść nie tylko uśmiechnięty i podniesiony na duchu, ale też wrażliwszy, bardziej otwarty na ludzi - ich pragnienia, potrzeby czy po prostu: obecność.

 

Autor: Karolina Osowska