„Sala samobójców" – wyższy poziom czy koniec gry?

Sala samobójców" to jeden z lepszych debiutów fabularnych w polskim kinie ostatnich lat. Po raz pierwszy ktoś z takim rozmachem opowiedział historię współczesnej młodzieży z perspektywy świata wirtualnego, który od dobrych kilku lat jest nieodłączną częścią naszej codzienności. W połączeniu z Galeriankami" Katarzyny Rosłaniec Sala samobójców" wniosła do polskiego kina nową świeżość. Wreszcie udanie zadebiutowali nowi twórcy, mówiący o aktualnych problemach młodych ludzi i – co najważniejsze – widownia kinowa doceniła oba projekty, które doczekały się licznych dyskusji i na forach internetowych, i w czasie spotkań w realu.

 

Dominik, maturzysta prywatnego liceum, na pierwszy rzut oka ma wszystko. Chłopak pochodzi z na tyle bogatej rodziny, że ma do swojej dyspozycji nawet szofera. Jest przy tym dość antypatycznym i rozwydrzonym jedynakiem, który źle znosi sprzeciw albo porażkę. Odkrycie swojej tożsamości seksualnej wiąże się z upokarzającym incydentem z udziałem klasowego kolegi, po którym staje się obiektem drwin rówieśników. Zdruzgotany, zamyka się w pokoju na całe dnie (pokonując najwyraźniej fizjologię organizmu) i szuka wytchnienia w świecie wirtualnym. Tam poznaje Sylwię, opętaną wizją samobójstwa dziewczynę, która podnosi jego poczucie własnej wartości, wciągając jednocześnie w bardzo niebezpieczną grę.  

 

Film robi wrażenie za sprawą szeregu mocnych scen i zestawień, które przekazują ogrom informacji o nas samych i świecie, w którym żyjemy: milczenie pasażerów podczas bijatyki w autobusie, rodzice mówiący do siebie, ale nie słyszący się wzajemnie, podniosłość studniówkowego poloneza zderzona z wyuzdanymi zabawami po alkoholu. Świat wirtualny, z ciekawymi animacjami, jest bardzo kuszący jako alternatywa dla trudnej rzeczywistości, do której Dominik – trzymany do tej pory pod kloszem – jest kompletnie nieprzystosowany. Im bardziej rodzice próbują do niego dotrzeć, zapraszając do domu barwną parę psychiatrów, tym głębiej Dominik wsiąka w świat gry, w którym może być, kim chce, i zapomnieć o tym, że jego świat poza komputerem runął. Zamknięte na klucz drzwi do jego pokoju są i symbolicznym, i dosłownym murem między nim a całą resztą świata. Co ciekawe wśród rodziców to matka, przedstawiona wcześniej jako bezwzględna kobieta sukcesu, bardziej stara się dotrzeć do Dominika i im głębiej wnika w motywy jego postępowania, tym dalej odsuwa się od męża. Pod koniec filmu para ogląda przedstawienie operowe już osobno (opera występuje tu jako symbol snobizmu – tam chodzą wszystkie największe osobistości, choć raczej niekoniecznie dla samej sztuki).

 

Dodatkowym zaskoczeniem jest to, że emocjonalne katharsis, gdy Dominik otwiera drzwi i zaczyna szczerze rozmawiać ze swoimi rodzicami, okazuje się tymczasowe. Matka, zszokowana, że jej syn uważa wirtualnych znajomych za swoją rodzinę, zdaje się wreszcie być blisko Dominika i można odnieść wrażenie, że w ich życiu wszystko się ułoży, a oni wyjdą z tej przeprawy silniejsi niż kiedykolwiek. Niestety, tam gdzie rzeczywistość zostaje wchłonięta przez sieć i życie ludzkie da się sprowadzić do postaci popularnego filmiku, często nie ma miejsca na drugą szansę.            

 

RECENZJA POJAWIŁA SIĘ W NIECO INNEJ FORMIE W ALMANACHU „PRZEZROCZE", PODSUMOWUJĄCYM ROK 2011 W POLSKIM KINIE PRZEZ STUDENTÓW UNIWERSYTETU GDAŃSKIEGO.

 

Autor: Jakub Neumann

Forum:

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz