„Sicario”. Miasto przeklęte

Miasto Juarez w Meksyku jest od dawna owiane przerażającą legendą jako synonim bezprawia i miejsce porachunków karteli narkotykowych, w którym co i rusz dochodzi do porwań i brutalnych morderstw. Jest też bardzo dobrym materiałem dla filmowców, o czym świadczą nie tylko liczne dokumenty, ale również takie produkcje z ostatnich lat jak „Heli”, „Adwokat”, czy „Miasto śmierci”. Tym razem ten temat podjął reżyser, znany z mrocznych i trzymających w napięciu dreszczowców. Z połączenia takiego materiału i talentu reżyserskiego Villeneuve nie mógł wyjść zły film, a można powiedzieć nawet więcej – wyszło dzieło wyjątkowo udane.

 

Villeneuve (wraz z widzami) po raz kolejny zanurza się w istnym bagnie - pokazuje świat pełen przemocy, beznadziei i bezsilności, w którym nie ma Boga albo o którym Bóg dawno zapomniał. Juarez to miejsce, w którym z mostów zwisają okaleczone ludzkie szczątki, nie można bezpiecznie przejść ulicą bez ryzykowania życia, a policjanci współpracują z bandytami, by zapewnić bezpieczeństwo swoim rodzinom.

 

Reżyser jest bezkompromisowy i nie szczędzi nam mocnych, drastycznych scen. Niektóre obrazy mocno wżerają się w psychikę widza i długo po seansie nie chcą wyjść z głowy. W dodatku dane nam jest zobaczyć jedynie naskórek zła, a reszty możemy się tylko domyślać lub wysłuchać z opowieści.

 

Bezczynność i bezsilność organów ścigania powoduje, że bohaterowie filmów Kanadyjczyka są zmuszeni samodzielnie egzekwować prawo jak Keller Dover z „Labiryntu” i Alejandro – bohater „Sicario”. Co najbardziej przytłaczające, u Villeneuve trudno odróżnić antagonistów od protagonistów, skoro jedni i drudzy stosują takie same środki i są równie bezkompromisowi. Zło można tu zwalczać jedynie złem. Reżyser pokazuje do czego jest w stanie się posunąć człowiek, którego wystawiono na ciężką próbę i jak łatwo można zmienić się z człowieka w bestię.

 

Symbolem zła jest u reżysera przemoc stosowana wobec dzieci. Można nawet powiedzieć, że za jego pomocą Villeneuve manipuluje widzem, bo to właśnie cierpienie bezbronnych istot najbardziej chwyta za serce i budzi w człowieku najgorsze instynkty. Motorem przemiany zarówno Dovera jak i Alejandro jest chęć zemsty za krzywdę wyrządzoną ich dzieciom. Ten sprytny zabieg powoduje, że również widz zaczyna ich usprawiedliwiać, a nawet kibicować w ich okrutnych poczynaniach.

 

Reżyser zadaje pytanie, czy w sytuacjach granicznych jesteśmy w stanie zachować resztki człowieczeństwa. Odpowiedź na nie kryje się w ostatniej, znamiennej scenie filmu i w ogromnych, przerażonych oczach głównej bohaterki, która przypomina w tym ujęciu małe dziecko (Alejandro zresztą porównuje Kate do swojej córki). Juarez to miejsce, gdzie nie ma miejsca na płacz, strach i procedury, a jak raz wejdzie się do tego świata, to zmienia ono człowieka w sposób nieodwracalny – podobnie jest z seansem „Sicario”, który ciężko wymazać z pamięci.

 

FILM OBEJRZANY DZIĘKI UPRZEJMOŚCI KINA HELIOS GDYNIA.

 

Autor: Alicja Hermanowicz