„Śpiewający obrusik”: Szkłem po duszy?

„Śpiewający obrusik” to film dyplomowy studentów Wydziału Aktorskiego Łódzkiej Szkoły Filmowej, wyreżyserowany przez jej rektora, Mariusza Grzegorzka. Jest to pierwszy tego rodzaju projekt. W opisach można przeczytać, że to film o spełnianiu marzeń i o odwadze. Młodzi ludzie opowiedzieli historie wynikające z ich doświadczeń, często bardzo bolesnych, ale niepozbawione młodzieńczej zabawy i humoru.

 

Film składa się z czterech niezależnych nowel, poprzedzielanych nagraniami z prób do filmu.

 

Pozornie nie łączy je nic. Pierwsza z nich, „Kazan”, to opowieść o blokowisku i o przyjaźni bohatera z psem, która chyba ma pokazać, że młode pokolenie ma rodziców, którzy nic nie rozumieją, przyjaciół, którzy też się kiedyś odwrócą, więc warto mieć psa. W przypadku „Narkolovestory”, nie doświadczymy niczego więcej poza tym, co sugeruje tytułnarkotycznej wizji miłości. Jest ciemno i brudno, są butelki i strzykawki, rany na ciele i „jazda po duszy”. Tylko po co ta milcząca, niewychodząca z kadru dziennikarka? „Naleśniki” są ciut lepsze. Jest dramaturgia, są punkty kulminacyjne, realistyczne dialogi i uzasadniona ekspresja aktorów. Trzecia etiuda pokazuje niedojrzałość młodej pary, która nie potrafi wziąć odpowiedzialności za dziecko - nie radzi sobie zarówno emocjonalnie, jak i finansowo. Na tle mocno realistycznych nowel o brudach życia wyróżnia się ostatnia część. Tytułowy „Śpiewający obrusik” to gatunkowy miszmasz - w etiudzie stworzonej na podstawie perskiej legendy łączą się: teatralność i bollywoodzki klimat, nowoczesne wieżowce i opuszczone hale, melodramat, musical i baśń, taniec współczesny i strzelanie z łuków. Materiały dokumentalne ze szkoły filmowej pozwalają odetchnąć pomiędzy naładowanymi emocjami i ciężkim klimatem nowelami. Wywiady ze studentami-twórcami filmu i reakcje ich rodziców są też asekuracją dla ich popisów aktorskich, interpretowanych w oparciu o znajomość niektórych faktów z ich życia i postrzeganie przez nich siebie, świata i  aktorstwa. To wygodne usprawiedliwienie licznych niedociągnięć, które film odsłania.

 

W „Śpiewającym obrusiku” wszystko krzyczy. W pierwszej etiudzie mamy matkę, dla której krzyk jest jedyną formą porozumiewania się i szczekającego psa. W drugiej, narkotyczne wrzaski dziewczyny i ciała wrzeszczące zgnilizną. Trzecia część drażni nieustającym rykiem małego dziecka, a czwarta to krzyk kolorów i rytmów. W całości najbardziej krzyczą jednak młodzi twórcy, którzy chcą pokazać, jakimi to świetnymi aktorami są. „Śpiewający obrusik” jest filmem stricte aktorskim, stworzonym tak, aby było co zagrać. Udowadniają to zwłaszcza trzy pierwsze etiudy, w których tak bardzo skupiono się na popisach młodych aktorów, że reszta filmowych narzędzi zeszła na drugi plan. Narracyjnie, dramaturgicznie i emocjonalnie są po prostu słabe. Dialogi przy grillu, narkomański popis na ulicy, scena robienia naleśników czy postać narratora najlepiej to potwierdzają. Dopiero ostatnia etiuda („Śpiewający obrusik”) jest oryginalnym tworem, łączącym niejako legendę z nowoczesnością. Klasycznie skonstruowana, z pięknymi zdjęciami i aurą tajemnicy samodzielnie byłaby całkiem niezłym filmem krótkometrażowym.

 

Historie przedstawione w poszczególnych częściach filmu nie są tak istotne jak historie pokazane pomiędzy nimi. To film o absolwentach łódzkiej Filmówki, stworzony dla nich i przez nich - oparty na ich doświadczeniach, z rolami napisanymi „pod nich”. W tym znaczeniu to film o spełnianiu marzeń, bo młody aktor może stać się głównym bohaterem filmu, nie jest skazany na granie nieznaczących epizodów w telenowelach. 

 

„Śpiewający obrusik” trudno oceniać w filmowych kategoriach. Połączenie kilku nowel i opatrzenie ich archiwaliami pełni zupełnie inne funkcje niż tradycyjny film. Przede wszystkim, to fajna pamiątka dla studentów, jednak w tym celu film nie musiałby opuszczać murów uczelni, dlatego ważniejsza wydaje się być druga funkcja tego tworu – promocja absolwentów Filmówki. Jednak patrząc na efekt, wydaje mi się, że niewielu studentom może to faktycznie pomóc rozwinąć skrzydła, dla większości zaprezentowany popis umiejętności jest jak strzał w kolano.

 

Autor: Magda Mielke

Forum:

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz