„Sufrażystka”: lekcja kobiecości

Sarah Gawron w swoim najnowszym filmie kreśli portret kobiet walczących o status obywatelek. Narracja o kobietach snuta z ich perspektywy to obraz potrzebny. I jak to bywa z pomnikami upamiętniającymi słuszną sprawę, wypada zaledwie poprawnie. Brak mu odwagi, która towarzyszyła bohaterkom.

 

Anglia przełomu XIX i XX wieku - epoka pary i elektryczności. Kraj, w którym można już było zaobserwować pierwsze skutki rewolucji przemysłowej i porozmawiać przez telefon. Mężczyźni brali już udział w życiu publicznym i głosowali w wyborach. A kobiety? Nie miały prawa głosu, nie mogły też dziedziczyć majątku. Młody Winston Churchill ogłosił, że nic go nie przekona do głosowania za powszechnym prawem wyborczym dla kobiet. I wtedy brytyjskie kobiety postanowiły wziąć sprawy w swoje ręce. Po kilkudziesięciu latach pokojowych próśb i petycji, powiedziały dość!

 

„Sufrażystka” to portret zbiorowy kobiet, które się zbuntowały i zawalczyły o prawa, które dziś wydają się nam oczywiste. Praczki i intelektualistki, matki, żony i singielki, jedna obok drugiej, walczące w słusznej sprawie. Brały udział w demonstracjach, wybijały szyby sklepowych witryn, podpalały skrzynki na listy, spiskowały. Dla dobra sprawy były w stanie poświęcić naprawdę wiele. Nie cofały się przed więzieniem, strajkiem głodowym, a nawet śmiercią. Jedna z bohaterek mówi: „Będziemy prowadzić wojnę, bo wojna jest jedynym językiem, który rozumieją mężczyźni”. Wojna ta, jak pokazała historia, została wygrana przynajmniej po części. Jednak potyczki, które staczały sufrażystki, to nie tylko bojówki z policją na ulicach Londynu, ale także naprawdę ostre starcia intelektualne. Jedną z najbardziej charyzmatycznych postaci, założycielką ruchu sufrażystek była Emmeline Punkhurst (w filmie grana przez Meryl Streep), która swoją działalnością w Women's Social and Political Union inspirowała tysiące młodych kobiet. Sufrażystki znajdowały też sprzymierzeńców po drugiej stronie. Najsłynniejszym mężczyzną, który wspierał kobiety w ich walce o prawa, był brytyjski filozof John Stuart Mill. Wraz z żoną, Hariet Taylor zwalczał ówczesne stereotypy dotyczące kobiecości. Polemizował z popularnym wówczas przekonaniem, że różnice między kobietą a mężczyzną, z których wyprowadza się wniosek o tym, że płeć żeńska nie jest przeznaczona do udziału w życiu publicznym, wynikały z samej natury, czyli ze źródła, którego nie sposób zmienić. Zauważał, że często to, co uznajemy za naturalne wynika po prostu z utartych zwyczajów, a nie z racjonalnego rozumowania. Przyczynę nierówności między kobietami a mężczyznami upatrywał w wychowaniu płci żeńskiej. Kobiety w tamtych czasach miały służyć bardziej zaspokojeniu męskich żądań niż rozwijać się intelektualnie czy moralnie. Kultura, życie intelektualne, system edukacji i wychowania zdominowane przez mężczyzn – wszystko to sprawiło, że sytuacja kobiet nie była godna pozazdroszczenia. A jednak ruchowi sufrażystek udało się wywalczyć bierne i czynne prawo wyborcze. Dziś kobiety studiują na uniwersytetach, biorą udział w życiu publicznym, wykonują zawody, które sto lat temu były zarezerwowane wyłącznie dla mężczyzn. I choć nierówności związane z płcią, generowane przez kulturę i wychowanie, nadal istnieją, sukcesu sufrażystek nie sposób podważyć.

 

Film ukazuje wiele prawdziwych wydarzeń i postaci, ale przedstawia je z punktu widzenia fikcyjnej bohaterki. Maud, grana przez Carey Mulligan, jest typową dziewczyną z ludu. Jej życiorys pasowałby zapewne do wielu dziewczyn z tamtych czasów. Mając siedem lat, po raz pierwszy przekroczyła próg pralni. Jej dzieciństwo i dorastanie stały pod znakiem ciężkiej pracy za marne grosze. Prawdopodobnie już wtedy była bezkarnie molestowana przez szefa. Poznajemy ją w wieku 24 lat. Ma męża (Ben Whishaw), dziecko i wciąż zero szans na polepszenie życia. Jednak z pokorą przyjmuje to, co daje jej los. Cóż ma zrobić? Wszystkie kobiety wokół się na to godzą. Sytuacja zmienia się, gdy Maud staje się świadkiem demonstracji sufrażystek. Namówiona przez koleżankę, włącza się w ich działania. Prawdopodobnie nie liczy na to, że jej los nagle diametralnie się odmieni, myśli raczej o tym, że gdyby miała córkę to chciałaby, aby miała lepszą przyszłość. Niestety, nie ma lekko, mąż się od niej odwraca i okazuje swoją męską wyższość za jej plecami, oddając dziecko do adopcji. To tylko wzmaga w Maud bunt przeciwko porządkowi świata. Im więcej traci, tym więcej skłonna jest poświęcić.

 

Najmocniejszym punktem filmu jest brawurowa kreacja Carey Mulligan. Jej Maud to postać wielowymiarowa, pełna emocji i sprzeczności. Skromna i surowa dziewczyna, która pod wpływem zdarzeń przechodzi zmianę: od posłusznej żony i pracownicy, do silnej, niezłomnej, gotowej wiele poświęcić buntowniczki. Mulligan w filmie partneruje Helena Bohan Carter, a w epizodzie pojawia się, jak zwykle charyzmatyczna, Meryl Streep. I choć aktorsko film plasuje się na dość wysokim poziomie, to przyznać trzeba, że postacie drugoplanowe są tendencyjne i przewidywalne, np. wierzyć się nie chce, że wszyscy mężczyźni byli wówczas podłymi, okropnymi ludźmi. Sufrażystkom brak kolorów, ich decyzje pozbawione są wahania, a działania obaw o konsekwencje. Ich niezłomność i odwaga są godne podziwu, ale były przecież tylko ludźmi, więc wątpliwości i strach nie mogły być im obce.

 

Reżyserka Sarah Gawron i scenarzystka Abi Morgan („Wstyd” i „Żelazna dama”) nad filmem pracowały niemal dziesięć lat. To poniekąd dowodzi, że sprawa równej pozycji kobiet pozostaje niedomknięta, a równouprawnienie w takich zawodach jak reżyser czy realizacja kobiecych tematów w kinie to wciąż kwestia walki. Twórczynie, w swoim filmie, składają hołd sufrażystkom. Przypominają, że kobiety praw wyborczych nie otrzymały na skutek olśnienia prawodawcy, ale dzięki własnej odwadze, inteligencji i pracy. Robią to w odrobinę zbyt dydaktyczny i patetyczny sposób, tak jak zwykle opowiada się ważne historie o sprawach na pozór przegranych. Momentami jest wzruszająco, momentami nawet zabawnie – jak w typowym kobiecym kinie. Środki wykorzystane w filmie nie są adekwatne do treści. „Sufrażystka” pokazuje odwagę, pasję, wspaniałe i silne bohaterki, ale nie jest filmem odważnym, przełamującym schematy.

 

Autor: Magda Mielke

Forum:

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz