„Trolle” – kolorowe smerfy powracają

„Trolle” – kolorowe smerfy powracają

Każdy kto miał okazję urodzić się przed latami ‘90 zapewne pamięta pewne lalki. Małe, plastikowe lub gumowe trolle z kolorowymi czuprynami na głowach. Nigdy osobiście za nimi nie przepadałam. Uważałam, że są brzydkie i swoim wyglądem odstraszają resztę zabawek. Niektórym z nich, po naciśnięciu brzucha, świeciły się szklane oczy i wydawały przy tym z siebie dziwne dźwięki. I pomyśleć, że ktoś wpadł na pomysł, aby zrobić o tych potworkach film animowany!

 

Dokładniej rzecz ujmując, tym kimś jest wytwórnia DreamWorks Animation, która na swoim koncie ma takie produkcje jak „Shrek” czy „Pingwiny z Madagaskaru”. Tym razem na swój warsztat wzięli stare laleczki, które powstały w 1959 roku w Danii. Dodali do tego trochę Pratchetta i gotowe. W ten sposób powstała historia o małych kolorowych żyjątkach zwanych trollami, które kochają śpiewać i tańczyć, a dzień bez dobrego przytulania to dzień stracony. Wiodą one na swoim drzewie spokojne, i co najważniejsze, szczęśliwe oraz radosne życie. Niedaleko nich żyją tak zwani Bergeni. Są to duże pokraczne stworzenia, wyglądem przypominające ogry. Nie mają jakiś specjalnych uzdolnień, co powoduje, że czują się wyjątkowo nieszczęśliwi. Pewnego dnia jeden z Bergenów zjadł małego trolla. W tym momencie poczuł, że jest najszczęśliwszym stworzeniem na ziemi! Ale tylko przez krótką chwilę. Bergeni postanowili ogrodzić drzewo i zamknąć trolle. Raz w roku odbywa się święto podczas, którego każdy mieszkaniec może zjeść jednego trolla i przez chwilę poczuć się szczęśliwy. Jednak co by się stało, gdyby wszystkie trolle uciekły?

 

Trolle” to uroczy film animowany pełen kolorów, brokatu i piosenek. Słodycz wylewa się z ekranu wręcz wiadrami. W końcu tak postrzegamy radość i szczęście. Widzimy wtedy świat przez różowe okulary. Kontrastem dla tego wszystkiego mają być paskudni i ponurzy Bergeni. Jednak pomimo użycia ciemnych czy też stonowanych barw film nadal jest jaskrawy. Ma to swoje plusy i minusy. Z jednej strony od samego oglądania można dostać próchnicy zębów. Dodatkowo człowiek automatycznie staje się takim cynicznym Bergenem i ma ochotę, jak Mruk, udowodnić, że w życiu wcale nie jest tak pięknie, nie ma się co oszukiwać. Z drugiej strony, pomimo oczopląsu koloru i barw, film jest bardzo estetyczny i dopracowany. Jeśli się dobrze przyjrzeć, to można zauważyć jak wiele elementów świata przedstawionego jest zrobione z filcu. Całkiem fajny pomysł.

 

„Trolle” opowiadają właśnie o tym, że nasze szczęście zależy tylko od nas.

 

Takim samym dobrym pomysłem było zatrudnienie do dubbingowania aktorów śpiewających i muzyków. Dzięki temu ścieżka dźwiękowa dopracowana jest w każdym calu. Utwory, których użyto mają naprawdę dobrą aranżację. Artyści dali wszystko z siebie i to słychać. Jeśli chodzi o same utwory, to starsi widzowie na pewno się ucieszą. Jest całkiem spora liczba znanych, starych piosenek. Sposób w jaki zostały dobrane do sytuacji powinien wywołać co najmniej uśmiech.

 

Film „Trolle” jest jednym z tych filmów, których przesłania nie trzeba się doszukiwać, ponieważ nie mogłoby być już bardziej oczywiste. Zabawne jest to jak twórcy wstrzelili się w tematykę. Wszędzie dookoła, świat jest przepełniony smutkiem i nieszczęściami. XXI wiek generuje pełno chorób cywilizacyjnych, którą jedną z przyczyn jest właśnie brak szczęścia – główny temat filmu. Wmawiane jest ludziom, że są niewystarczający, nieidealni, beznadziejni. Odbierana jest wiara w siebie, a bez niej ciężko jest być zadowolonym z siebie. „Trolle” opowiadają właśnie o tym, że nasze szczęście zależy tylko od nas. Nikt nam tego nie da, nie można tego kupić. Jeśli człowiek nie weźmie losu we własne ręce, nic się nie zmieni. Żerowanie na cudzym szczęściu też nam go nie da. Inni mogą nas wspierać, być pewnego rodzaju opoką i siłą, być z nami i dla nas, lecz tak naprawdę wszystko zależy od nas samych. 

 

Obejrzenie „Trolli” na pewno nie będzie czasem zmarnowanym. Można pośmiać się ze zderzenia światów szczęścia i ponuractwa. Wrócić do muzycznej przeszłości lub po prostu obejrzeć fajną “bajkę” o kolorowych smerfach pomagających kopciuszkowi zdobyć serce księcia.

 

Film obejrzany dzięki uprzejmości kina Cinema City Krewetka

________________________________________________________________________________________________________________________________________________________