„Vicious” - podobno miłość niejedno ma imię

„Vicious” - podobno miłość niejedno ma imię

„Vicious” – brytyjski serial, który miał przyciągnąć telewidza za pomocą nazwisk dwóch wybitnych aktorów. Derek Jacobi oraz Ian McKellen. Jak na sitcom przystało, zbudowano salon mieszkania, a aktorom dano do zagrania rolę pary z pięćdziesięcioletnim stażem. Miało być śmiesznie, może trochę prowokująco. Czy się udało?

 

Na serial składają się dwa sezony po sześć odcinków głównych i po jednym odcinku specjalnym. Niedawno wyszedł ponad pięćdziesięciominutowy odcinek specjalny – finałowy. Głównymi bohaterami są Freddie Thornhill (Ian McKellen) oraz Stuart Bixby (Derek Jacobi), dwóch starszych panów na skraju emerytury żyjących razem od przeszło 50 lat w tym samym mieszkaniu w Covent Garden w Londynie. Teraz swój czas spędzają głównie na czytaniu, opiece nad starym psem Baltazarem, spotykaniu się ze swoją przyjaciółką Violet (Frances De La Tour) i dokuczaniu sobie nawzajem. Jednak już w pierwszym odcinku pierwszego sezonu ich monotonne życie zostaje zaburzone przez pojawienie się Asha, młodego mężczyzny, który wprowadza się do tego samego budynku. Oprócz nich w serialu epizodycznie pojawiają się także ich przyjaciółka Penelope oraz brat Freddiego – Mason.

 

Każdy kto miał do czynienia z Monty Pythonem, Jasiem Fasolą czy „Małą Brytanią”, wie czym jest brytyjski humor. Sarkazm oraz ironia są wpisane w brytyjskie DNA. „Vicious” niczym od pozostałych produkcji nie odbiega. Nie brakuje w nim żenujących sytuacji, złośliwości, jakimi obrzucają się bohaterowie sypią się jak z rękawa, aż w pewnym momencie człowiek się zastanawia czy aby na pewno to był żart, czy może tym razem nie? Brytyjczycy uważani są za raczej miłe osoby, ale swoją sympatię wyrażają często za pomocą „obraźliwych” dowcipów lub ironicznych komentarzy. Freddie i Stuart wyrażają sympatię do siebie na każdym kroku, czasami odnosi się wręcz wrażenie, że inaczej nie potrafią. Jeśli to nie jest miłość, to nie wiem co nią jest.

 

Nie brakuje w nim żenujących sytuacji, złośliwości, jakimi obrzucają się bohaterowie sypią się jak z rękawa, aż w pewnym momencie człowiek się zastanawia czy aby na pewno to był żart, czy może tym razem nie?

 

Do tego wszystkiego serial bazuje na przerysowaniu postaci i sytuacji. Twórcy serialu wzięli między innymi stereotypy geja, tetryka oraz „starego dobrego małżeństwa”, a potem wszystko to zmiksowali. Teksty o zmarszczkach, zwłokach i śmierci są tu więc na porządku dziennym. Wydaje się to trafnym zabiegiem, bo z jednej strony w „Vicious” wyśmiewane są wszelkie „łatki”, z jakimi spotykają się bohaterowie, z drugiej strony zaś serial pokazuje, że bez względu na orientację seksualną, pochodzenie czy pozycję społeczną ludzie mają te same problemy w związkach, pracy, domu czy rodzinie. Zdrady, nietrafione świąteczne prezenty, niemożność znalezienia drugiej połówki, rozstania, kłamstwa, chęć zaimponowania otoczeniu, to wszystko w „Vicious” pojawiło się nie raz. Akcja serialu rozgrywa się współcześnie, dlatego też nie mogło zabraknąć takich kwestii jak problemy ze znalezieniem pracy czy legalizacja małżeństw jednopłciowych. Czy Freddie znajdzie pracę? Spełni się jako aktor? Czy Freddie i Stuart wzięliby ślub, gdyby mieli taką możliwość? A może już go nie potrzebują?

 

Siódmy odcinek drugiego sezonu jest najdłuższym, ponieważ twórcy postanowili pozamykać w nim wszystkie wątki, nie pozostawili więc widza na pastwę niewiedzy i domysłów, za co pewnie są oni im wdzięczni (nikt nie lubi przecież niedokończonych historii). Mimo to, z jednej strony można poczuć niedosyt. W finałowym odcinku nie zaserwowano nam żadnych zwrotów akcji czy zaskakujących wiadomości – tak naprawdę nic się nie wydarzyło. Z drugiej jednak strony… serial się skończył, historia została opowiedziana, a ci którzy zżyli się z bohaterami mogą mieć pewność, że nieważne ile lat upłynie, u ich ulubionych złośliwców zawsze będzie spokojnie, wrednie i po staremu. Była nawet możliwość wychwycenia czegoś na kształt morału. Więc, chyba nie jest tak źle, prawda?

 

Pomimo kilku nominacji oraz nagród, serial otrzymał sprzeczne oceny. Z jednej strony krytycy prawie jednomyślnie uznali produkcję za gniot, z drugiej na portalach typu imdb czy filmweb otrzymał od użytkowników dość wysokie noty. Jeśli lubicie brytyjskie poczucie humoru i nie przeszkadzają Wam cliché ani wykorzystane stereotypy, to warto rozważyć obejrzenie. Kto wie, może akurat Wam „Vicious” się spodoba?

______________________________________________________________________________________________________