„Wykolejona” – o współczesnej Bridget Jones

Nowy film Apatowa to doprawdy przedziwny twór: hybryda komedii i dramatu z bohaterami jakby wyrwanymi z zupełnie różnych bajek i specyficznym, charakterystycznym raczej dla europejskich produkcji humorem. Został dość niefortunnie podpięty pod jeden z najchętniej oglądanych i najmocniej wyeksploatowanych gatunków filmowych – komedię romantyczną, ale stanowi w gruncie rzeczy jej (udaną) parodię.

 

Amy to trzydziestoparolatka, która prowadzi dość beztroski tryb życia. Na co dzień pracuje w redakcji pisma dla mężczyzn, prowadzonego przez dość ekstrawagancką naczelną (doskonała Tilda Swinton!), a w wolnym czasie ostro imprezuje i zalicza kolejne „one night stand”. Podczas tworzenia artykułu, wciśniętego jej na siłę przez szefową, poznaje lekarza opiekującego się sportowcami, z którym zaczyna łączyć ją coś więcej niż jednorazowy seks…

 

Najlepsze w głównej bohaterce jest to, że współczesnej kobiecie bardzo łatwo się z nią utożsamić - jest przeciętna z wyglądu, ma lekką nadwagę, nie stroni od alkoholu i używek, a także nie poraża inteligencją i elokwencją. Amy nadrabia to jednak naturalnością i ogromnym urokiem osobistym. Czy ta charakterystyka nie przypomina nam innej, słynnej bohaterki filmowej sprzed lat? Tak – skojarzenie z „Bridget Jones” jest jak najbardziej poprawne. Śmiało można powiedzieć, że Amy jest jej współczesną kopią, aczkolwiek – jak przystało na XXI wiek – jeszcze bardziej wyzwoloną (wręcz wulgarną) i zwariowaną.

 

Fenomen „Bridget Jones” opierał się na tym, że kobiety miały dość nakładanej na nie przez społeczeństwo (głównie przez kolorowe magazyny i telewizję) presji bycia piękną, mądrą i jednocześnie idealną gospodynią domową. Zarówno Bridget, jak i Amy są zaprzeczeniem tych cech. „Wykolejona” jest wyrazem buntu przeciwko otaczającemu nas kultowi perfekcji – buntu, który można dostrzec również w mediach, w Polsce objawiającego się w kulcie „chu…wej Pani domu” oraz popularności takich blogów, jak „make life hader” czy „abstrachuje tv”, które pokazują życie w krzywym zwierciadle.

 

Apatow nie tylko kreuje postać anty-bohaterki komedii romantycznej, ale zadaje również kłam wizji idealnej, romantycznej miłości, którą zwykło się serwować nam w filmach, będących reprezentantami tego gatunku. Pokazuje, że miłość to nie tylko kwiatki i serduszka, motyle w brzuchu i układanie się chmur w twarz narzeczonego, ale również akceptacja swoich wad i słabości i codzienna z nimi walka.

 

Związek Amy i Davida mocno odbiega od ideału, jednak widz kibicuje tej oryginalnej parze, która pasuje do siebie niczym przysłowiowy wół do karety.

 

Filmowi nie brakuje drobnych scenariuszowych wad – denerwują zwłaszcza tanie wstawki melodramatyczne, które nie wnoszą zbyt wiele do fabuły. Można by sobie też śmiało darować, podchodzące pod pedofilię (!) wulgarne sceny łóżkowe.

 

Podczas seansu niesmak i zażenowanie względem poczynań głównej bohaterki nieustannie mieszają się z rozbawieniem i politowaniem. Dla oceny całości liczy się jednak ogólne wrażenie jakie wynosimy z seansu, a jest ono zdecydowanie pozytywne. „Wykolejona” to film ciepły i  pogodny, niosący nadzieję dla wszystkich dziwaków i odmieńców tego świata, że nawet oni mają szansę na odnalezienie miłości swojego życia. Pokazuje również, że pornografia, alkohol i używki nie są w stanie zapełnić życiowej pustki i wcześniej czy później należy powrócić na „właściwe tory” – byleby nie za późno...        

                                                                                                 

FILM OBEJRZANY DZIĘKI UPRZEJMOŚCI KINA HELIOS GDYNIA.

 

Autor: Alicja Hermanowicz