„Zamieszkajmy razem”. O jesieni życia inaczej…

„Zamieszkajmy razem” – pod tym tytułem nie kryje się komedia romantyczna, a… komediodramat o pięciorgu przyjaciołach, którzy na jesieni życia podejmują decyzję o wspólnym zamieszkaniu. Przedsięwzięcie wydaje się karkołomne, ponieważ wszyscy są już wiekowi, schorowani i potrzebujący opieki, jednak reżyser Stéphane Robelin pokazuje w swym filmie, że starość można oswoić, rezygnując z utartych klisz i przewidywalnych zachowań.

 

Do pracy nad tym obrazem zaprosił ikony światowego kina: Geraldine Chaplin, córkę Charliego Chaplina, muzę Carlosa Saury oraz Jane Fondę, córkę Henry’ego Fondy, legendarną odtwórczynię roli tytułowej w filmie „Barbarella” oraz propagatorkę zdrowego stylu życia. W filmie zobaczymy też innych gwiazdorów kina francuskiego: komika Pierre Richarda, Guy’a Bedosa i Claude’a Richa.

 

Wydaje się, że plan zamieszkania razem wzorowany na hipisowskiej komunie – nie zda rezultatu. Anie (Geraldine Chaplin) i Jean (Guy Bedos) – gospodarze domu – pragną wprowadzić pewne zasady wspólnego życia, ale niestety nie zyskują one akceptacji, Albert (Pierre Richard) i Jeanne (Jane Fonda) następne małżeństwo wprowadzające się do wspólnego domu – to schorowani ludzie, Jeanne cierpi na chorobę nowotworową, ale odmawia dalszego leczenia oraz Albert – cierpiący na chorobę Alzheimera – zapisujący sobie w notatniku ważne wydarzenia, by móc w każdej chwili odtworzyć zagubione w meandrach choroby wspomnienia i fakty. Jest wreszcie Claude (Claude Blanchard) po zawale – uwielbiający kobiety, o dużym uroku osobistym, samotny mężczyzna, wprowadzający do opowieści wiele sytuacji humorystycznych. Ale w domu wkrótce pojawi się przedstawiciel młodego pokolenia Dirk (Daniel Brühl) ‒ student antropologii, który prowadzi badania na temat starości... Pełni on niejako rolę opiekuna starszych ludzi, ale też rejestruje ich codzienność, nie neguje ich sposobu życia, a raczej życzliwie im się przygląda, czasem realizując ich zaskakujące prośby.

 

Jak to w tragikomedii elementy satyryczne przeplatają się z dramatycznymi, seniorzy z dojrzałych nestorów przemieniają się w nastolatków, wygrażają, że kochanka żony rozszarpaliby na strzępy – gdy jednak okazuje się, że jest nim najbliższy przyjaciel, nastroje bojowe szybko mijają… Niestety trzeba się także uporać ze śmiercią Jeanne – wieloletniej przyjaciółki. W filmie reżyser wprowadza rozdzierającą scenę, gdy Albert cierpiący na chorobę Alzheimera, zapomniawszy, że jego żona umarła, krąży po ogrodzie i woła ją po imieniu. Co robią jego przyjaciele? Nie starają się mu tłumaczyć, że jego wieloletnia towarzyszka życia nie żyje, ale razem z nim wyruszają na jej poszukiwania – również wykrzykując jej imię. To ważna scena, która pokazuje jedność tych ludzi i wspólnotę, którą udało im się zbudować. Bez oceniania, krytykowania czy pouczania – zorientowanie raczej na bycie razem.

 

I choć w filmie francuskiego reżysera starość nie jest bajką i bohaterowie muszą się zmagać z dysfunkcjami ciała i umysłu – można tę jesień życia oswoić, nie skazując się na samotność, opuszczenie i frustrację.

 

Robelin w filmie „Zamieszkajmy razem” nie pokazuje wyświechtanych scenariuszy, umiejętnie odsłania słabości bohaterów – nadając im ludzkie oblicze, przedstawiając ich zagubienie, ale też młodzieńcze radości, dlatego ten film ogląda się z przyjemnością mimo niełatwej tematyki.

 

Autor: Urszula Abucewicz