„Ze wszystkich sił”. Wyścig z samym sobą.

Prawie cztery kilometry do przepłynięcia, ponad 180 kilometrów jazdy na rowerze i maraton do przebiegnięcia. Julien, nastolatek, marzy o udziale w Triathlonie Ironman. Czy jednak start w tych morderczych zawodach pozostanie jedynie w sferze marzeń? Młody chłopak nie porusza się o własnych siłach, jest przykuty do wózka inwalidzkiego, jednak jego upór i determinacja sprawiają, że niemożliwe staje się realne, a niepełnosprawność okazuje się tylko stanem umysłu.

 

Wielu pasjonatów sportu marzy o tym, by wziąć udział w prestiżowym konkursie w Nicei, nie każdy go kończy, to ponadludzki wysiłek. Ironman – wymaga fizycznej siły, żelaznej woli i walki z własnymi słabościami. Wydaje się, że uczestnictwo niepełnosprawnego zawodnika w tym wyścigu jest niemożliwe, a jednak Nils Tavernier w swoim filmie Ze wszystkich sił nie bazuje na wymyślonej opowieści, wręcz przeciwnie do zrealizowania obrazu zainspirowała go historia Ricka Hoyta, chłopca z porażeniem mózgowym, który w 1977 roku poprosił swojego ojca Dicka, by pobiegł razem z nim w szkolnych zawodach na rzecz niepełnosprawnych uczniów. W ten sposób powstał Team Hoyt, a ojciec z synem wzięli udział w ponad tysiącu różnego rodzaju zawodów, w tym kilkudziesięciu maratonach i sześciu Ironmanach. Swoją determinacją zainspirowali innych ludzi do pokonywania własnych słabości i lęków.

 

Film rozpoczyna scena startu wyścigu. Spośród 2700 zawodników skupionych na brzegu morza ubranych w czarne, obcisłe kombinezony kamera dokonuje zbliżenia na dwie postaci – jak się niebawem dowiemy ojca Paula Amblarda (Jacques Gamblin) i uśmiechającego się do niego siedzącego w pontonie niepełnosprawnego syna Juliena Amblarda (Fabien Héraud). Wkrótce rozlega się strzał, rozpoczynają się zawody, a widzowie zostają przeniesieni kilka miesięcy wcześniej do malowniczego małego francuskiego miasteczka, w którym żyje siedemnastolatek Julien, cierpiący na porażenie mózgowe, żyjący z nadopiekuńczą matką Claire (Alexandra Lamy) i mocno zdystansowanym do niego ojcem, niepotrafiącym nawiązać bliskiej relacji ze swoim dzieckiem.

 

Udział w triathlonie to pomysł syna i nadzieja na zbudowanie bliskości z rodzicem, który niegdyś wziął udział w podobnych zawodach, ale ich nie skończył. Ojciec pamiętając tę porażkę na początku wzbrania się przed tym pomysłem, gdy ustępuje, trudności pojawiają się ze strony organizatorów, jednak zdeterminowany nastolatek – wyrusza na spotkanie do Nicei, by przekonać ich do zmiany decyzji i zakwalifikowania go do wzięcia udziału w zawodach.

 

Nils Tavernier w roli Juliena Amblarda obsadził naturszczyka, również cierpiącego na porażenie mózgowe. Poszukiwanie idealnego odtwórcy chłopca, mającego w sobie taką żelazną wolę, zajęło filmowcom blisko pięć miesięcy poszukiwań. Odwiedzili 170 ośrodków, by wreszcie znaleźć chłopaka z widocznym upośledzeniem ruchowym. Reżyser prosił młodzież, o przysyłanie mu swoich zdjęć i Fabien przysłał mu teledysk nakręcony z kolegami, na którym było widać jak szaleje na swoim wózku inwalidzkim! Po zdjęciach próbnych reżyser już wiedział, że znalazł właśnie Juliena. Trzeba było tylko sprawdzić czy będzie w stanie zagrać postawy i emocje. Niepełnosprawnym z mózgowym porażeniem dziecięcym trudniej jest objawiać emocje, których nie odczuwają. Ale Fabien przez cztery miesiące cierpliwie ćwiczył, pracując także nad wymową i interpretacją.

 

Inną pracę, tę związaną z przygotowaniem do triathlonu, filmuje Tavernier, przyglądamy się systematycznym treningom mężczyzn, ale też stajemy się świadkami rosnącej bliskości pomiędzy oddalonymi do tej pory ojcem i synem, doświadczamy scalania się tej pękniętej do tej pory rodziny. Towarzyszymy ojcu, gdy ten po przepłynięciu czterech kilometrów, uginając się pod ciężarem syna, zaraz wsiądzie na rower, by zmierzyć się z kolejnym wyzwaniem. Ale też patrzymy z podziwem na Juliena, gdy ten nieoczekiwanie objawia hart ducha, udowadniając, że naprawdę warto nie odpuszczać, nawet wbrew wszelkim przeciwnościom losu!

 

Obraz Taverniera jest przepięknie sfilmowany, dominują w nim kadry w planie totalnym. Ujęcie, gdy zawodnicy triathlonu wkraczają do morza, filmowane z lotu ptaka nabiera artystycznego charakteru. To kolejny aspekt, dla którego warto obejrzeć ten film. Ale najważniejsza jest jednak wymowa tego obrazu, że ograniczenia i słabości tkwiące w każdym z nas można pokonać. Niezbędna jest jednak determinacja, siła woli i ciężka praca.

 

Autor: Urszula Abucewicz

Forum:

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz